4,2025 - tyle złotych trzeba płacić za jednego dolara w piątkowy poranek na rynku walutowym. To kolejny wieloletni rekord. Złoty jest słaby, a dolar nie zwalnia tempa. Jak gdyby inwestorom brakowało argumentów za kupnem amerykańskiej waluty, wczoraj dostarczyła ich jeszcze szefowa Fed.
Można powiedzieć, że rynek walutowy świata poza dolarem nie widzi. Od nerwowej reakcji na wygraną Trumpa dolar kroczy marszem zwycięstwa, nie wykazując żadnych oznak zmęczenia. Jeszcze 9 listopada kurs EURUSD był blisko 1,13, dziś jest już poniżej 1,06. Wczoraj oliwy do ognia dolała szefowa Fed, która w swoim wystąpieniu zaznaczyła, że zbyt długie wstrzymywanie się z podwyżką może rodzić konieczność szybszego zacieśniania w przyszłości.
Dla inwestorów jest to jasny sygnał, że podwyżka w grudniu jest już formalnością. Nie przeszkodziły nawet nieco słabsze dane o inflacji (inflacja bazowa odnotowała spadek z 2,2 do 2,1 proc.), szczególnie, że jednocześnie otrzymaliśmy bardzo mocne raporty o nowych bezrobotnych i budowach domów. Amerykańska gospodarka zdaje się być w bardzo dobrej kondycji, szczególnie na tle mizernego wzrostu w innych częściach globu. Dlatego choć będzie to jedna jedyna podwyżka w tym roku, mimo iż Fed widział w pewnym momencie nawet cztery, dolar zyskuje wobec braku dobrej alternatywy.
Jednocześnie jednak wyprzedaż amerykańskich obligacji zdaje się sugerować, że inwestorzy oczekują czegoś więcej. Zatem grudniowe posiedzenie Fed nie będzie tylko formalnością. Naszym zdaniem amerykański bank centralny podniesie stopy, ale może próbować tonować oczekiwania wobec tempa zacieśniania w przyszłości, próbując w ten sposób zahamować umocnienie dolara.
Na razie jednak sytuacja na globalnym rynku obligacji nie sprzyja złotemu. Różnica rentowności obligacji 10-letnich względem papierów niemieckich jest wyższa niż w styczniu, kiedy S&P obniżyła Polsce rating oraz niż w czerwcu, kiedy rynek reagował na Brexit. W tej sytuacji nawet skok notowań EURPLN do 4,43 nie wydaje się przesadą. Co więcej, już 2 grudnia agencja S&P ponownie przyjrzy się naszemu ratingowi, a przypomnijmy, że utrzymuje nastawienie negatywne.
Prawdę powiedziawszy, teraz ma lepsze powody do wykonania ruchu niż kiedykolwiek wcześniej ze względu na nawarstwienie się ryzyk zewnętrznych i wewnętrznych i przed obniżką może wstrzymywać ją jedynie fakt, że już teraz rating jest 2 stopnie niższy niż w przypadku agencji Moody's (która z kolei działania może podjąć w styczniu). Tak czy owak, o ile na globalnym rynku obligacji nie dojdzie do nieoczekiwanego zwrotu, listopad może przynieść dalsze osłabienie złotego.
Dziś poznamy dane z polskiego rynku pracy, ale nie będą one miały istotnego wpływu na notowania. O 8:49 dolar kosztuje 4.2025 złotego, euro 4.4486 złotego, frank 4.1573 złotego, zaś funt 5.2038 złotego.