*W południe przez rodzimy rynek walutowy przetoczyła się fala wyprzedaży złotego. Kurs EUR/PLN, który jeszcze przed godziną 11-tą testował dzienne minima na 4,4611 zł, wzrósł dwie godziny później do 4,54 zł. *
W tym samym czasie kurs USD/PLN wzrósł z 3,3622 zł do 3,4337 zł. Wyższe poziomy zostały wykorzystane do sprzedaży walut i o godzinie 13:40 za euro trzeba było zapłacić 4,4927 zł, natomiast za dolara 3,3926 zł.
Opisana fala deprecjacji polskiej waluty, przypomina atak jaki miał miejsce wczoraj po godzinie 14-tej. W obu przypadkach brakuje bowiem bezpośrednich powodów do wyprzedaży.
Jeżeli odrzucić tezę, że złoty słabnie z uwagi na oddalającą się perspektywę przyjęcia przez Polskę euro, po tym jak okazało się, że nie zostanie spełnione kryterium fiskalne (informacja pojawiła się w środę i wówczas nie wywołała obaw inwestorów), to takie nagłe ataki popytu na EUR/PLN i USD/PLN, można wiązać albo z wyjściem inwestora lub grupy inwestorów zagranicznych. Albo też z rozliczeniem transakcji opcyjnych.
Ostatnie wzrosty nie powodują istotnych zmian sytuacji technicznej na wykresie USD/PLN. Ruch do góry jest tylko korektą wcześniejszych spadków. Zakres tej korekty ograniczają linie poprowadzone po szczytach z ostatnich tygodni na wykresie godzinowym i dziennym (3,46-3,47 zł). Dopóki dolar w sposób zdecydowany nie wybije się powyżej tych oporów, wciąż scenariuszem bazowym na najbliższe miesiące, będzie spadek do psychologicznego wsparcia 3 zł.
Układ sił zmienił się natomiast na EUR/PLN. Para ta nie tylko pokonała ważny opór na poziomie 4,40 zł (wcześniej ważne wsparcie), ale również przełamała barierę podażową 4,45-4,48 zł, jaką tworzył lokalny dołek z połowy marca br. oraz linia szyi formacji głowy z ramionami. To znacznie zmniejsza szanse na test psychologicznego poziomu 4 zł, co jeszcze do niedawna było scenariuszem bazowym dla euro.