W środę, po jednodniowym umocnieniu, złoty ponownie traci na wartości. Presja podażowa może utrzymywać się aż do połowy maja. Dziś natomiast o losach dnia rozstrzygnie amerykański Fed.
Wtorkowe umocnienie złotego okazało się póki co jednodniowym odreagowaniem jego silnej wyprzedaży z poprzednich dni. Dziś ponownie traci on na wartości do głównych walut. O godzinie 10:32 kurs EUR/PLN testował poziom 4,3876 zł wobec 4,3688 zł wczoraj na koniec dnia. Dolar podrożał do 3,8726 zł z 3,8682 zł, a szwajcarski frank do 3,9860 zł z 3,9753 zł. Sentyment do polskiej waluty pozostaje słaby, co koreluje też z wyprzedażą rodzimego długu w ostatnim czasie. To sugeruje, że podażowa presja może utrzymywać się w kolejnych dniach i w pierwszej połowie maja.
Zwraca uwagę, że złoty od początku miesiąca taniej do węgierskiego forinta. Traci również do niego dziś, pomimo że we wtorek Bank Węgier obciął stopy procentowe (do 1,05%) i zapowiedział kolejne cięcia. Oznacza to, że przyczyn wyprzedaży rodzimej waluty należy szukać w kraju. Wskazać można nawet kilka przyczyn. Po pierwsze, są to obawy związane z zapowiedzianym na 13 maja przeglądem oceny wiarygodności kredytowej Polski przez agencję Moody's.
Wydaje się prawdopodobne, że podobnie jak S&P, Moody's zetnie tę ocenę. I inwestorzy to dyskontują. Ponadto, inwestorów niepokoić może wciąż niewyjaśniona przyszłość ustawy frankowej, możliwe dalsze zaostrzenie konfliktu politycznego w kraju, czy w jakimś stopniu również niedawne słabe wyniki produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej.
Czynników ryzyka można też szukać na rynkach globalnych. Zwłaszcza na Wall Street. Po 2,5-miesięcznym rajdzie amerykańskie indeksy wydają się być o krok od korekty. To zaś doprowadzi do ograniczenia apetytu na ryzyko i spowoduje odpływ kapitałów z rynków wschodzących. W tym z Polski.
Na gruncie analizy wykresów polskich par walutowych dalsze osłabienie złotego jest obecnie scenariuszem bazowym. Notowania EUR/PLN mogą sięgnąć w maju nawet poziomu 4,45-4,47 zł, za dolara możemy wówczas zapłacić 3,97-4,00 zł, a za szwajcarskiego franka między 4,02 a 4,06 zł. Takiej przeceny nie będą w stanie powstrzymać nawet słowne interwencje Ministerstwa Finansów.
W krótszym terminie, bo w perspektywie najbliższych godzin, nastroje na rodzimym rynku walutowym będą kształtować przede wszystkim rynki globalne. W szczególności oczekiwania związane z kończącym się dziś posiedzeniem amerykańskiej Rezerwy Federalnej (wyniki będą znane o godzinie 20:00).
Wprawdzie zmiana stóp procentowych nie jest prognozowana, ale istotne będzie to, co znajdzie się w komunikacie towarzyszącym tej decyzji. Jak Fed będzie się zapatrywał na sytuację na rynkach globalnych i kondycję gospodarki USA? Mówiąc wprost, kiedy będzie widział szansę na kolejną podwyżkę stóp procentowych. Im bardziej będzie to odległy termin, tym lepiej dla złotego i innych walut rynków wschodzących. I odwrotnie.