Zakładaliśmy, że eurodolar po przetestowaniu okolic 1,14 dokonana korekty, przy czym okazała się ona nawet większa niż mogłoby się wydawać, jako że pokładaliśmy pewne nadzieje w okolicy 1,1325-30, będącej lokalnym wsparciem.
Wsparcie to jednak pękło, wykres sytuuje się przy 1,1295 – a to wpisuje się z kolei w naszą bardzo ogólną hipotezę, postawioną już dawno temu, iż generalnie w przyszłych miesiącach dolar będzie zyskiwać na wartości. Owszem, ostatnie payrollsy odsunęły w czasie wizję podwyżki stóp, ale jej nie zanegowały, nawet jeśli część inwestorów jest zupełnie sceptyczna wobec Fed. Ważne zresztą, by większa część aż tak sceptyczna nie była – i to wystarczy do określonego kreowania kursów, jako że na forexie przewidywania są w sumie ważniejsze od faktów. Co więcej, zbliża się referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, a w takim razie dolar może pełnić rolę bezpiecznej przystani.
Przypomnijmy, nie po raz pierwszy zresztą, że w największej ogólności od blisko półtora roku, od stycznia 2015, mamy na wykresie coś w rodzaju bardzo szerokiej konsolidacji w zakresie od 1,05 do 1,15 – 1,17. Poza tym możemy dostrzec w jej obrębie trend zwyżkowy biegnący od początku grudnia, który przywodzi na myśl to, co działo się od marca do października 2015. Wtedy też para szła w górę, dwa (lub nawet trzy, zależy jakie przybliżenie nas interesuje) razy testowano górne ograniczenia konsolidacji, po czym fundamenty zaważyły o umocnieniu dolara aż do 1,05. Czy teraz się to powtórzy? Nie musi tak być – ale może, biorąc pod uwagę wspomniane wyżej przesłanki.
Nie upieramy się zresztą przy 1,05, ale 1,08 nie byłoby wielkim zaskoczeniem w perspektywie paru tygodni czy tym bardziej kilku miesięcy. No i oczywiście to wszystko przy założeniu, że nie wystąpią niezwykłe czynniki, takie jak np. stałe wejście amerykańskiego rynku pracy w stan wyraźnej słabości. Na razie kwestią pozostaje przebicie w wyraźny sposób 1,13, by móc pójść niżej, w stronę 1,11.
Dziś o 8:45 pojawi się kwietniowa dynamika produkcji przemysłowej Francji. W USA będzie się działo niewiele: o 16:00 poznamy indeks Uniwersytetu Michigan za czerwiec, a o 20:00 majowe wykonanie budżetu federalnego.
Co w Polsce?
W Polsce nie będzie danych makro, natomiast złoty traci już na wartości w wyraźny sposób. Poziomy nadal są relatywnie niezłe, jeśli brać pod uwagę perspektywę minionych kilku tygodni, ale wiadomo – to już nie to samo co np. przedwczoraj, przynajmniej na USD/PLN.
Otóż na parze tej mamy 3,8360. Można powiedzieć, że to test lokalnego oporu, co daje pewną otuchę osobom liczącym na taniego dolara – ale te nadzieje okażą się płonne, jeśli tylko eurodolar silniej zejdzie poniżej "trzynastki". Wówczas na USD/PLN szybko możemy ruszyć do 3,86.
Na EUR/PLN mamy 4,3330. Ruch w górę, jeśli jeszcze nastąpi, może wyprowadzić nas do 4,3530-40. Na razie nie jest jasne, czy dobra passa złotego została tylko skorygowana, czy zakończona. To drugie jest o tyle prawdopodobne, że jednak nie ma jakichś wielkich powodów fundamentalnych do umacniania złotego. W tle mamy widmo Brexitu, niekorzystne dla rynków ryzykownych oraz ogólnie dla Polaków na Wyspach, istnieje ryzyko, że negatywnie oceni nas agencja Fitch, rząd nie doszedł do jakiegoś porozumienia z KE czy opozycją, nie wszystkie odczyty makro są świetne (np. PKB wypadł ostatnio słabo).