Złoty otworzył się na poziomach z czwartkowego zamknięcia. Około 9.10 za euro płacono 4,39 zł wobec 4,3880 zł w czwartek. Dolara wyceniano na 3,65 zł w porównaniu do 3,6430 zł.
Odchylenie od parytetu wynosiło 5,3 proc. po mocnej stronie.
"Głównym wydarzeniem na rynku będzie publikacja danych w USA. To może mieć duży wpływ na notowania. W przypadku złotego to silne umocnienie z ostatnich tygodni zatrzymało się i teraz mamy konsolidację" - powiedział PAP Marek Bilbin, analityk Pekao SA.
Według niego do czasu publikacji na rynku będzie spokojnie.
"Obroty są niewielkie. Biorąc to pod uwagę ciężko jest prognozować coś na przyszłość. Trudno jest też oczekiwać, że w piątek, przed weekendem, ktoś będzie chciał aktywnie działać na rynku walutowym" - powiedział Bilbin.
Piątkowy poranek nie przyniósł też istotnych zmian na rynku obligacji. Nieznaczny ruch widać było na obligacjach dwuletnich, ich rentowność spadła do 7,81 proc. z 7,90 proc. w czwartek. W przypadku pozostałych papierów dochodowość była zbliżona poziomem do danych z czwartkowego zamknięcia. W przypadku pięcioletnich DS0509 było to 7,89 proc. (tyle, co w czwartek), a dziesięcioletnich DS1013 7,52 proc. w porównaniu do 7,50 proc.
"Rynek powoli się otwiera. Na razie mamy poziomy zbliżone do wczorajszego zamknięcia. Spready są jeszcze dość szerokie. Trudno jest na razie coś więcej powiedzieć. Najważniejsze są dane z USA. Do czasu ich publikacji może być spokojnie. O 14.30 zobaczymy co dalej" - powiedział PAP Marek Kaczor, dealer z PKO BP.
