Uczestnicy rynków coraz mniej łaskawym okiem patrzą na walutę USA. Obawy o: deficyty handlowy i budżetowy, ogólny stan gospodarki, a także oczekiwanie na to, że jutro Fed obniży stopy procentowe do najniższego poziomu od 1958 r. zrobiły swoje.
Otwarcie nowego tygodnia na globalnych rynkach akcyjnych upłynęło pod hasłem dynamicznych wzrostów. W regionie Azji i Pacyfiku, benchmarkowy indeks MSCI Asia Pacific poszedł w górę o ponad 4 proc., przy np. 5,21 proc. aprecjacji japońskiego Nikkei 225 i 4,93 proc. zwyżce południowokoreańskiego Kospi.
Inwestorzy pozytywnie zareagowali przede wszystkim na zasygnalizowanie przez prezydenta USA Georgea W. Busha tego, że rozważa on ze swoją administracją pomoc dla GM i Chryslera, ze środków pochodzących z 700 mld USD TARP-u (po tym jak w nocy z czwartku na piątek amerykański Senat nie podjął decyzji co do awaryjnej pożyczki z budżetu w wysokości 14 miliardów dolarów).
Gdzieś w tle pozostawały też sobotnie doniesienia Wall Street Journal, który podał, że doradcy ekonomiczni prezydenta elekta USA Baracka Obamay, rozważają wprowadzenie planu stymulacyjnego dla gospodarki Stanów Zjednoczonych, w kwocie nawet biliona dolarów na przestrzeni 2 lat.
Niestety w kolejnych godzinach poniedziałkowego handlu chęć do zakupów walorów spółek wyraźnie się zmniejszyła i o godz. 12:45 indeks DJ Stoxx 600 poprawiał się już ,,tylko" o 0,46 proc. Co więcej w tym samym czasie kontrakty terminowe na amerykański S&P500 znajdowały się na 0,06 proc. minusie. Uczestnicy rynków na całym świecie z niepokojem śledzili wszystkie informacje dotyczące tego, jakie skutki dla globalnych instytucji finansowych mogła wywołać sprawa funduszu B.Madoff Investment Securities, a także oczekiwali na kolejne doniesienia ze światowej gospodarki oraz na jutrzejszą decyzję Fed.
Jeszcze dziś po południu napłyną dane makro z USA dotyczące: indeksów NY Empire State i NAHB za grudzień, napływu kapitałów za październik i produkcji przemysłowej za listopad. Jeśli chodzi o prognozy jutrzejszego cięcia stóp za oceanem, to średnio spodziewane jest minus 50 pkt bazowych do poziomu 0,5 proc.
W zupełnie innym stylu nowy tydzień handlu rozpoczął za to amerykański dolar. W pierwszej części poniedziałkowej sesji notowania zielonego spadły na całej linii, w stosunku do wszystkich kluczowych walut. O godz. 12:45 kurs EUR/USD zwyżkował o 0,80 proc. do 1,3475 (wcześniej sięgnął nawet poziomu 1,3497, najwyższego od 20 października br.), a indeks dolarowy zniżkował o 0,63 proc. do 83,12.
Uczestnicy rynków coraz mniej łaskawym okiem patrzą na walutę USA. Obawy o: deficyty handlowy i budżetowy, ogólny stan gospodarki, a także oczekiwanie na to, że jutro Fed obniży stopy procentowe do najniższego poziomu od 1958 r. zrobiły swoje. W obecnej chwili już chyba tylko nieliczni wierzą w to, że zielony ma jakiekolwiek szanse na powrót do trendu wzrostowego w jakim znajdował się pomiędzy 15 lipca, a 21 listopada, a na fali którego zyskał 24 proc.
Na krajowym rynku akcyjnym, w ślad za Zachodem i Azją, tydzień rozpoczął się od wzrostów. Pomimo osłabienia dolara na arenie międzynarodowej ta sama sztuka nie udała się jednak złotemu, którego notowania w widocznym stopniu spadły. O godz. 12:45 indeks WIG zyskiwał na wartości 0,92 proc., indeks WIG20 rósł o 1,45 proc. do 1787,70 pkt, a kursy EUR/PLN i USD/PLN zwyżkowały odpowiednio o 1,34 proc. (do ok. 3,9850) i 0,35 proc. (do ok. 2,9575).
Inwestorzy oczekują obecnie na zaplanowaną na godz. 14:00 publikację przez GUS serii bardzo ważnych danych makroekonomicznych z Polski dotyczących inflacji, płac i zatrudnienia za listopad. W przypadku wskaźnika CPI prognozowany jest jego spadek do poziomu 3,8 proc. r/r z 4,2 proc. w październiku.