W podsumowaniu minionego tygodnia wymienialiśmy kilka czynników, które za tym przemawiają. Przede wszystkim chodzi tu o wypowiedzi wielu członków FOMC w przeciągu ostatnich tygodni. A wiele z tych wypowiedzi miało charakter mocno jastrzębi - w każdym razie na tle tego, co było słychać wcześniej, tj. np. kilka miesięcy temu. W gruncie rzeczy w to podejście wpisała się Janet Yellen, sugerując, że byłoby właściwe zaostrzenie polityki pieniężnej w najbliższych miesiącach.
Poza tym dochodzą do tego wątki techniczne - oto bowiem 3 maja odbiliśmy się od 1,1610 (mniej więcej), a to można uznać za potwierdzenie długotrwałej, szerokiej konsolidacji, wszczętej w styczniu 2015. W takim układzie wypadałoby teraz przeć na 1,1060, a następnie do 1,08 czy wręcz 1,07. Ba, w teorii powinniśmy przetestować nawet 1,05 - ale na razie nie chcemy zakładać tak dużo, bo jednak rynek nie musi być niewolnikiem tak daleko posuniętej powtarzalności. Nawet 1,08 czy 1,07 to nie jest pewna sprawa, aczkolwiek co do zasady sądzimy, że to możliwe w przyszłych miesiącach, choć może się okazać, że droga ku temu nie będzie aż tak gładka jak ta z 1,16 do 1,11. Po prostu od 3 maja nie było jeszcze poważniejszej korekty czy okresu konsolidacyjnego.
Czego się dziś dowiemy? Nie ma sesji w USA (Dzień Pamięci) i Wielkiej Brytanii (Święto Bankowe). To zmniejszy do pewnego stopnia ruch na rynkach. W Niemczech o 8:00 poznamy kwietniowe ceny importu, we Francji o 8:45 dynamikę PKB za I kw. 2016. O 11:00 przyjdzie czas na wskaźniki koniunktury gospodarczej w Strefie Euro, ale to raczej nie wstrząśnie eurodolarem (zresztą dwa wcześniejsze odczyty pewnie też nie). O 14:00 poznamy inflację CPI dla Niemiec.
Jutro w programie inny ważny odczyt z tego kraju: sprzedaż detaliczna za kwiecień. Poza tym wtorek przyniesie nam też m.in. dane o dochodach i wydatkach mieszkańców USA oraz indeksy Chicago PMI i Conference Board (zaufania konsumentów).
Co w Polsce?
Dziś nie ma znaczących danych makro z Polski, ale jutro poznamy rewizję wyniku PKB za I kwartał i być może warto na to zerknąć. Odczyt pojawi się o 10:00. Dziś natomiast USD/PLN jest przy 3,9530. To znaczy, że wraz z mocnym dolarem złoty traci na wartości po odbiciu od 3,9245. Idziemy w górę, a tymczasowym oporem może się okazać zakres 3,9740 - 3,9870, patrząc po maksimach z 23 - 25 maja. W ogóle zresztą obraz na USD/PLN to od początku kwietnia trend wzrostowy. Nie dane nam było zresztą teraz przetestować jego linii (dwa dni temu wymagałoby to zejścia do 3,88 - 3,89) - wykres odbił szybciej.
A co parą łączącą euro i złotego? Na EUR/PLN mamy 4,3885. Może to oznaczać, że przy 4,3840 (minima z piątku) powstało lokalne wsparcie i zawracamy ku słabszemu złotemu, ale teoretycznie istnieje szansa na przetestowanie dolnych ograniczeń konsolidacji trwającej od 25 kwietnia. To dawałoby szanse nawet na 4,3670-80, jeśli nie wręcz na 4,3560.
Złoty jednak i tak dużo zarobił w ostatnich dniach na tej parze, tak więc szansa nie jest bardzo duża. Poza tym choć euro generalnie się osłabia na głównej parze, to jednak nie musi się to prosto przekładać na osłabianie go tutaj, ponieważ przyczyną jest głównie perspektywa ostrzejszej polityki w USA. A taka perspektywa nie służy rynkom wschodzącym.