Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Marek Węgrzanowski
|

Złoty może słabnąć

0
Podziel się:

Miniony tydzień cechowała duża zmienność. Poziom 3,10 za dolara został osiągnięty już w poniedziałek. Później złoty się osłabiał. Wynikało to przede wszystkim z umocnienia dolara na rynku międzynarodowym i niepokojących wieści z części rynków wschodzących, a nie z sytuacji w Polsce. Końcówka roku może być nerwowa, fundusze mogą chcieć zrealizować zyski z pozycji w złotych.

RYNEK KRAJOWY

Miniony tydzień cechowała duża zmienność. Poziom 3,10 za dolara został osiągnięty już w poniedziałek. Później złoty się osłabiał. Wynikało to przede wszystkim z umocnienia dolara na rynku międzynarodowym i niepokojących wieści z części rynków wschodzących, a nie z sytuacji w Polsce. Zanim jednak doszło do osłabienia, kurs USD/PLN zanotował najniższy poziom od kwietnia 1997 r. – 3,0940. Euro kosztowało tylko 4,1450 i było najtańsze od lutego 2003 r., a odchylenie od parytetu otarło się o poziom -14 proc.
Kwestia spotkania rządu i NBP w sprawie wpływu mocnego złotego na gospodarkę coraz bardziej się rozmywa. Rozmowy miały się odbyć w I połowie. grudnia, tymczasem wicepremier Hausner wskazał, że bardziej prawdopodobny jest styczniowy termin, dołączył też do ministra finansów Mirosława Gronickiego i nie spodziewa się interwencji w celu osłabienia złotego. Szef resortu finansów nie uważa, że nasza waluta jest przewartościowana, ale jednocześnie nie widzi powodów do dalszej aprecjacji. Ewentualnym impulsem do umocnienia złotego mogła by być, w opinii ministra, zmiana globalnej perspektywy finansowej. Podwyższenie ratingu dla Polski jest jednak obecnie mało prawdopodobne. Agencja Fitch wskazała, że spadek długu publicznego wynika z umocnienia złotego, a nie z przeprowadzonych reform fiskalnych.
Inwestorzy zwrócili uwagę na prognozy doradcy ekonomicznego prezydenta Witolda Orłowskiego, który przewiduje, że euro w ciągu pół roku może spaść poniżej 4 zł. Kurs dolara znalazłby się w tym przypadku poniżej psychologicznej granicy 3 zł. Miałoby to negatywny wpływ na rynek pracy, ale NBP nie reagowałby interwencją. W przypadku jednak kolejnej fali wzmocnienia złotego, bank centralny prawdopodobnie zmniejszyłby restrykcyjność polityki monetarnej.
W środę i w piątek mieliśmy do czynienia z szybkim osłabianiem się złotego. Było to skutkiem tendencji za granicą. W ostatnim czasie często dochodziło do umocnienia złotego, gdy dolar słabł do euro. Jeśli z kolei zyskiwała waluta amerykańska to złoty słabł zarówno do dolara, jak i euro. Tak też było w minionym tygodniu. Eurodolar po nieudanej próbie ataku na poziom 1,35 w szybkim tempie spadł do 1,3150. Przełożyło to się na szybki wzrost ceny dolara do blisko 3,22 zł w piątek, z 3,10 zł na początku tygodnia. Cena euro sięgnęła w tym czasie opór na 4,2370. Po szybkim ruchu w górę doszło w II części piątkowej sesji do uspokojenia sytuacji – euro kosztowało ok. 4,21 zł, a dolar 3,19 zł.
Trudno mówić jednak jak dotychczas o jakimś większym zagrożeniu dla złotego, gdy wciąż widać bardzo duży popyt na polskie papiery skarbowe. Dopóki na tym rynku trwa hossa, o zmianie trendu na złotym należy raczej zapomnieć. Na przetargach papierów skarbowych w tym tygodniu popyt przeszło 4-krotnie przewyższał podaż i to przy kolejnym spadku rentowności. Inwestorów na tym rynku wsparły zapewne prognozy dotyczące wielkości wykonania budżetu i wysokości długu publicznego w tym roku. Wicepremier Hausner zapowiedział, że dług publiczny nie przekroczy w tym roku 53 proc. PKB. Jeszcze dalej poszedł minister finansów, który wskazał na poziom 51 proc. jako maksymalną wartość. W przyszłym roku miałoby to być nieznacznie powyżej 53 proc. przy założeniu obecnego kursu złotego.
Wzrost PKB w III kwartale wyniósł 4,8 proc, wobec 6,1 w II i 6,9 proc. w III kwartale. Wielkość podana przez GUS mieściła się w oczekiwaniach rynku i nie wywoła znaczącej reakcji. Niepokoić może za to brak ożywienia w inwestycjach (wzrost do 4,1 proc.). Do danych odniósł się minister Gronicki, który byłby zadowolony, gdyby wzrost inwestycji za cały rok sięgnął 6 proc. Dodał też, że część wzrostu PKB została „zjedzona” przez stosunkowo wysoką inflację, nie widzi z kolei wpływu mocnego złotego. Szef resortu finansów podtrzymał prognozę wzrostu za cały rok w wysokości 5,6 – 5,7 proc., w IV kwartale wzrost powinien wynieść powyżej 5 proc. Taka wartość powinna być też osiągnięta w 2005 r.
Wicepremier Hausner także prognozuje wzrost powyżej 5 proc. i 5,5 – 5,7 proc. w całym roku.
Zaniepokojenie co do wzrostu gospodarczego w kolejnych kwartałach ze względu na niski poziom inwestycji wyrazili członkowie RPP: Mirosław Pietrewicz i Stanisław Nieckarz. Wskazali, że należałoby się zastanowić w tym przypadku nad złagodzeniem polityki monetarnej, zwłaszcza, że polityka fiskalna powinna mieć w kolejnym roku bardziej restrykcyjny charakter. Najbliższe posiedzenie RPP już w najbliższy wtorek i środę. Nie należy się jednak spodziewać w tym roku już żadnych ruchów. Ci przedstawiciele RPP są znani ze swoich „gołębich” poglądów.

Rekomendacje:
Jeśli nasza waluta znów się umocni importerzy powinni rozważyć zakup większej ilości walut, po stosunkowo korzystnych kursach. Końcówka roku może być nerwowa, fundusze mogą chcieć zrealizować zyski z pozycji w złotych. Rynek będzie się też cechował ograniczoną płynnością.

RYNEK MIĘDZYNARODOWY
Czas korekty

Tydzień od 6 do 10 grudnia przyniósł wyczekiwaną korektę w trwającym kilkanaście tygodni spadkowym trendzie dolara. Amerykańska waluta w poniedziałek na otwarciu wyceniania była na 1,3455, a za dolarjena płacono 102,10. W piątek po południu „zielony” był prawie 2 proc. droższy do euro i prawie 4 proc. względem jena.
Zanim w środę zaczęła się korekta dolar zdążył pobić kolejne rekordy. W nocy z poniedziałku na wtorek brak odpowiedzi japońskiego ministra finansów na pytanie o pogłoski mówiące, że kraje OPEC zmniejszają swoje rezerwy walutowe w dolarach znów sprawiły, że kurs EUR/USD kolejny raz atakował krytyczny opór na 1,35 USD. Nie udało się go pokonać, ale padł nowy rekord w historii eurodolara – 1,3470. Kolejna nieudana próba podejścia pod 1,35 przekonała inwestorów, że chyba czas zrealizować na razie zyski i taki scenariusz od środy obserwowaliśmy. Punktem zapalnym ponownie stała się Japonia, a dokładnie bardzo słabe wyniki wzrostu PKB za trzeci kwartał. Tempo rozwoju w kraju Kwitnącej Wiśni spadło do +0,1 proc. przy prognozach +1,1 proc. To wynik jakiego mało kto się spodziewał, tym bardziej, że jeszcze na początku roku mówiono, że Japonię czeka co najmniej 4 proc. wzrost gospodarczy. Rynek nie mógł zareagować inaczej niż wyprzedażą jena. Za nim na sesji europejskiej podążył eurodolar. Kurs EUR/USD spadł z 1,3455
do 1,3240, a USD/JPY zwyżkował z 103,10 do 104,50. Jednocześnie na rynku pojawił się szereg informacji, które mogą sugerować, że korekta przedłuży się. Po pierwsze w przyszłym tygodniu odbędzie się FED, na którym z dużym prawdopodobieństwem podniesione zostaną stopy procentowe (do 2,25 proc.) i tym samym po raz pierwszy od dłuższego czasu będą one wyższe niż w Europie. Po drugie rośnie inflacja w USA (PPI w listopadzie wzrósł o 0,5 proc.). I po trzecie kończy się rok i spada płynność na rynku walutowym, ponieważ więksi gracze zamykają swoje pozycje przed końcem roku. O ile korekty można było się w końcu spodziewać to zaskoczyła jedynie jej głębokość. Część analityków zaczęła już mówić o odwróceniu trendu, jednak wydaję się, że jest na to jeszcze za wcześnie. Obraz rynku nadal nie sprzyja amerykańskiej walucie. Kluczowe w dłuższym terminie pozostają problemy z zmniejszeniem deficytów, zarówno handlowego, jak i budżetowego, które osiągają wyjątkowo niepokojące rozmiary. Tym bardziej, że konkretnych ruchów w
celu ograniczenia deficytów (poza zapewnieniami władz USA, w które rynek już dawno przestał wierzyć), nie widać.
Miniony tydzień był wyjątkowo ubogi pod względem publikacji danych makroekonomicznych. Do piątku inwestorzy dowiedzieli się jedynie, że indeks koniunktury niemieckiego instytutu ZEW w listopadzie nieznacznie wzrósł w porównaniu z październikiem (14,4 pkt wobec 13,9 pkt), a wydajność pracy w USA w III kwartale wyniosła 1,8 proc. Tradycyjnie w czwartek podana została tygodniowa zmiana na rynku pracy w USA (357 tys.). Ostatni dzień tygodnia nie przyniósł większych zmian. Raport o inflacji (wskaźnik PPI wzrósł o 0,5 proc.), mimo że rozbieżny z oczekiwaniami nie wywołał większej reakcji. Przycichły też plotki o planowanych interwencjach, których nie brakowało tydzień wcześniej. Do słownych interwencji rynek się przyzwyczaił więc wydarzenia takie jak poniedziałkowe oświadczenie Jean-Claude Tricheta, prezesa EBC i konferencji ministrów finansów strefy euro o „niepożądanych” ruchach kursów walut, które zapowiadało interwencję unijną na rynku walutowym przeszło prawie bez echa.

Rekomendacje:
Niezmiennie nadal długoterminowy trend na osłabienie dolara obowiązuje. W krótkim terminie wsparciem jest poziom 1,32 USD, a potem 1,305 USD. Oporem jest poziom ostatniego rekordu, czyli 1,3470 USD.

komentarze walutowe
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)