- napisali w środowym komentarzu analitycy HSBC.
Spread na 5-letnich swapach w stosunku do krzywej euro ostatni raz był równie szeroko rozwarty ponad rok temu. Różnica obu krzywych nazywana jest "polskim spreadem konwergencji". We wtorek wyniosła 105 pkt. bazowych, podczas gdy jeszcze w styczniu wahała się w granicach 20-30 pkt. bazowych.
W ostatnich dwu miesiącach 10-letnie obligacje polskie były notowane o 50 pkt. bazowych poniżej bundów.
"Zjawiska te sugerują, że rynek nie tylko nie ma przekonania, że Polska wejdzie do eurostrefy w 2007 lub 2008 roku, ale, co więcej, sądzi obecnie, że nawet rok 2009 wygląda niepewnie" - piszą analitycy HSBC.
"W dużym stopniu powodem takiego nastawienia rynku w przypadku Polski (a także Węgier) jest to, że rządowa strategia nie jest postrzegana jako wiarygodna" - dodają.
W uzasadnieniu wskazują m.in. na znaczne poluzowanie dyscypliny fiskalnej w 2004 roku, które oddali Polskę jeszcze bardziej od spełnienia kryterium deficytu fiskalnego z traktatu z Maastricht.
"Wprawdzie wicepremier Jerzy Hausner zadeklarował we wtorek, że zmniejszy deficyt budżetu o 0,9 proc. w 2005 roku, ale trudno sobie wyobrazić, by zdołał tego dokonać w roku wyborczym. Coraz bardziej wygląda na to, że rząd Leszka Millera skupi się wyłącznie na pobudzeniu wzrostu, zostawiając zadanie korekty fiskalnej swemu następcy" - stwierdzają.
Za zasadniczą wadę strategii rządu analitycy HSBC uznają to, że zakłada ona spełnienie kryterium deficytu budżetowego dopiero w 2007 roku, ponieważ takie podejście wyklucza, ich zdaniem, wprowadzenie euro przed rokiem 2009.
Wynika to z kalendarza: dane fiskalne za rok 2007 będą znane dopiero w marcu lub kwietniu 2008 roku. Biorąc pod uwagę to, że zaaprobowanie polskiego wniosku wymaga kilku miesięcy, a Polska będzie musiała przygotować się do wprowadzenia euro, wszelki termin przed 2009 rokiem wygląda na bardzo mało prawdopodobny -argumentują analitycy HSBC.