Rzecznik Komisji Europejskiej podkreślił, że Bruksela domaga się od rządu Ukrainy dokładnych informacji na temat sytuacji byłej szefowej tamtejszego rządu. Unia domaga się też, by umożliwiono Tymoszenko spotkanie z prawnikami oraz niezależnymi ekspertami, którzy mogliby ocenić jej stan.
W oświadczeniu Tymoszenko, opublikowanym przez portal Ukraińska Prawda, czytamy, że była premier pod koniec zeszłego tygodnia zgodziła się na ewentualne leczenie w szpitalu w Charkowie. Do kliniki miała jednak pojechać dopiero w poniedziałek po spotkaniu ze swoim adwokatem. Jednak w piątek wieczorem do jej celi weszło 3 mężczyzn, którzy narzucili na nią prześcieradło i zaczęli ściągać siłą z łóżka. Julia Tymoszenko twierdzi, że gdy zaczęła krzyczeć uderzono ją mocno w brzuch, wykręcono jej ręce i nogi i wyniesiono z celi. "Myślałam, że to ostatnie minuty mojego życia" - napisała w oświadczeniu była premier. Jak twierdzi, później straciła przytomność i obudziła się dopiero w szpitalu.
Prokurator Hennadij Turin przyznaje, że była premier w piątek nie chciała iść do szpitala wobec czego "zastosowano fizyczny wpływ": złapano za ręce, odniesiono do karetki i przewieziono do charkowskiej kliniki. Według niego, funkcjonariusze nie bili jednak skazanej.
IAR