Turcja nie chce zacząć wojny, ale Syria nie powinna testować zdolności i determinacji Turcji do obrony jej granic - oświadczył szef rządu w Ankarze Recep Tayyip Erdogan w czwartek, dzień po tym, gdy siły syryjskie ostrzelały przygraniczną miejscowość Akcakale.
"Nigdy nie będzie interesować nas coś takiego, jak rozpoczęcie wojny" - powiedział Erdogan na konferencji prasowej w Akcakale. Dodał zarazem, że Turcja jest zdolna do obrony swych obywateli i granic. "Nikt nie powinien wypróbowywać i testować naszej determinacji w tej sprawie" - zaznaczył.
Podkreślił, że pragnieniem jego kraju jest pokój i stabilność w regionie.
Premier wypowiadał się kilka godzin po tym, gdy parlament turecki na nadzwyczajnym posiedzeniu zezwolił siłom zbrojnym na prowadzenie operacji militarnych poza granicami kraju, jeśli rząd uzna to za konieczne. Było to reakcją na ostrzał Akcakale, przeprowadzony w środę przez syryjskie siły rządowe walczące z rebeliantami. Zginęło w nim pięcioro cywilów, 11 osób zostało rannych.
Erdogan kilkakrotnie na konferencji prasowej wzywał Damaszek, by nie wystawiał na próbę cierpliwości Turcji. Zasugerował, że ostrzał ze strony syryjskiej nie był przypadkowy, bo - jak dodał - od początku konfliktu syryjskiego pociski na terytorium Turcji spadały siedmiokrotnie. Kryzys w Syrii, gdzie demonstracje przeciw rządom prezydenta Baszara el-Asada przerodziły się w powstanie zbrojne, trwa od marca 2011 roku.
Na ostrzał moździerzowy Akcakale Turcja odpowiedziała ogniem - w środę wieczorem i czwartek rano ostrzeliwała cele w Syrii. Jednocześnie władze Turcji zaznaczyły, że decyzja parlamentu o zezwoleniu na działania zbrojne za granicą ma charakter odstraszający, Turcja skorzystała z prawa do odwetu, a Syria przeprosiła za ostrzał, zapewniając, iż podobny incydent się nie powtórzy. (PAP)
awl/ mc/
12360133 12360178 12360214 12360277