Musimy zadbać, by Traktat reformujący UE, w którym zapisane są pewne wartości, został wcielony w życie - przekonywał w piątek podczas IX Międzynarodowej konferencji "Rola Kościoła katolickiego w procesie integracji europejskiej" prezes Fundacji Roberta Schumana w Luksemburgu Jacques Santer.
Tematem dwudniowej konferencji, która odbywa się w podkrakowskich Tomaszowicach, jest "Chrześcijańska odpowiedzialność w obliczu kryzysów".
Jacques Santer w rozmowie z byłym prezydentem Lechem Wałęsą oceniał 20 lat nowej Europy. "Poprzez ten traktat UE będzie miała inną pozycję w świecie. Po kryzysie będziemy żyć w świecie silniej wielobiegunowym" - ocenił Santer. "Europa musi rozszerzać swoje wpływy i sprawdzać się w globalnej konkurencji. Europa będzie miała szansę się sprawdzić, jeśli będzie mieć wartości, które będzie mocno artykułować w tym zglobalizowanym, wielobiegunowym świecie. Jesteśmy jeszcze od takiej Europy odlegli" - uważa Santer.
Wałęsa przyznał, że Traktat Europejski w wielu przypadkach "mu nie leży", ale jego zdaniem "trzeba go przyjąć i jutro poprawić". "Poprawić od środka, nie od zewnątrz" - dodał Wałęsa. Jak mówił, jest gotów pojechać do Irlandii, by przekonywać do przyjęcia Traktatu. "Dlatego pojadę do Irlandii, narażę się na +pomidory+ i inne rzeczy, ale będę walczył i udowadniał, że lepszy jest kiepski kierowca niż żaden kierowca. Europa potrzebuje sterowności" - argumentował Wałęsa.
Zdaniem Santera, wejście Traktatu w życie, to nie koniec, a początek pracy. "Mnie marzyłoby się, żeby Europa była silna w świecie globalnym, aby mogła sprostać oczekiwaniom obywateli" - powiedział Santer.
Dodał, że bacznie słucha, kiedy w nowej Europie, złożonej z 27 państw, pojawiają się głosy nacjonalistyczne. "Europa to przedsięwzięcie pokojowe opierające się na zasadzie przebaczenia i pojednania" - podkreślił Santer, przypominając, że pojednanie i przebaczenie to fundament, na którym po II wojnie światowej powstała UE. "Nie można przez działania w jednym kraju wywoływać bezrobocia w drugim. Na to trzeba uważać. UE musi mieć silniejszy wymiar socjalny, społeczny" - dodał Santer.
Konieczność zatarcia różnic między krajami, które powstały w czasach, gdy kontynent był podzielony granicami, mocno podkreślał Lech Wałęsa. "Potrzebujemy uporządkowania na trzech poziomach: globalnym, kontynentalnym i państwowym" - mówił. "Nierówności po granicach są dalej duże, bałagan prawny i rozwiązania techniczne tak różne, że trzeba je dziś porządkować. Mądrze i nie wszystko, bo my chcemy być wolni" - podkreślił Wałęsa.
W opinii byłego prezydenta bałagan jest spuścizną istnienia odrębnych krajów, systemów i bloków, a dziś "nasz rozwój i bezpieczeństwo naszego życia wymaga przejścia na myślenie kontynentalne i globalne". "Każdy jest niezbędnie potrzebny, tylko znajdźmy mu możliwość rozwoju" - apelował Wałęsa. Podkreślił, że przystępując do porządkowania Europy, trzeba zdefiniować najważniejsze dla Europejczyków wartości, które obecnie przez każdego są postrzegane inaczej. "Dopóki nie powiemy, co pod tymi wartościami rozumiemy, porozumienie nie będzie możliwe" - uważa były prezydent. W jego opinii "żadne pokolenie nie miało takiej szansy, żeby z krajów często zwaśnionych przejść na wyższy stopień zorganizowania, z państwa na Europę, a nawet na globalizm". Zastrzegł jednocześnie, że pewne obszary powinny oprzeć się globalizacji. "Wiele razy mówiłem, że nie pozwolę zglobalizować mojej żony Danuty" - żartował.
Wałęsa powiedział, że jeśli konstytucja UE zostanie odrzucona, to on "na głowie stanie i uprosi pięć państw europejskich", by opracowały traktat czy konstytucję. "Obojętnie, jak to nazwiemy" - powiedział. "Bo musi być sterowanie" - mówił b. prezydent.
Jacques Santer wśród osiągnięć UE wymienił wprowadzenie wspólnej waluty oraz rozszerzenie Wspólnoty, które - choć początkowo budziło obawy - w ostatecznym rozliczeniu przyniosło jednak wiele korzyści. Lech Wałęsa podkreślił, że zawsze był praktykiem i musiał w praktyce rozwiązywać problemy. Podkreślił, że powołany 20 lat temu w Polsce rząd Tadeusza Mazowieckiego był najlepszym z rządów. "Główny przeciwnik rzucił nam na premiera Kiszczaka" - przypomniał Wałęsa. "Milimetr spóźnienia, a losy potoczyłyby się całkiem inaczej" - dodał. Były prezydent mówił, że dziś słyszy wyśmiewanie się z "wojny na górze". "To nie był błąd. Gdybym tego nie zrobił - zapytajcie dziś generała, on podejmowałby decyzje, a pan Mazowiecki, porządny człowiek, nie wchodziłby mu w kompetencje. Gdyby on trwał jeszcze pięć lat, zapytajcie generała, czy wyszlibyśmy z Układu Warszawskiego i poprowadził nas do UE?" - mówił Wałęsa.(PAP)
wos/czo/ itm/ woj/