# dochodzą informacje z przesłuchania Mariusza Wajdy #
14.01. Warszawa (PAP) - Prokurator Grzegorz Jaremko powiedział w czwartek posłom z sejmowej komisji śledczej ds. nacisków, że podjął decyzję o umorzeniu śledztwa w sprawie przecieku z tzw. afery gruntowej, ponieważ w żadnej z wersji ewentualnego przecieku nie dopatrzył się wystarczających dowodów na popełnienie przestępstwa.
Jaremko podkreślił, że w śledztwie, które umorzył, nie spotkał się z "pozaprawnymi działaniami".
Prokurator zeznał, że prokuratura badała więcej niż jedną wersję przecieku. Przyznał, że scenariusz przecieku o akcji CBA w związku z tzw. aferą gruntową, według którego b. wicepremiera i ministra rolnictwa Andrzeja Leppera uprzedził ówczesny szef MSWiA Janusz Kaczmarek poprzez posła Samoobrony Lecha Woszczerowicza i biznesmena Ryszarda Krauzego "był wersją dominującą" i "uznawaną za najbardziej prawdopodobną".
Prokurator przyznał, że w związku z "brakiem ciągu powiązanych poszlak", nikomu nie można było na podstawie tego scenariusza postawić zarzutów. Zdaniem Jaremki została udowodniona "bliska" znajomość Leppera z Kaczmarkiem, ale - jak wytłumaczył - była to tylko poszlaka.
Jaremko za "słabe punkty" tej wersji uznał brak treści rozmów Kaczmarka z Krauzem i Krauzego z Woszczerowiczem.
Prokurator podkreślił, że brano również poważnie pod uwagę m.in. wersję, z której wynikało, że przeciek mógł nastąpić ze strony funkcjonariuszy BOR lub CBA - przesłuchiwani byli m.in. funkcjonariusze BOR ochraniający Kaczmarka, Leppera i ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę. Według Jaremki, ta teza po przeanalizowaniu materiału dowodowego musiała być obalona.
Kolejną z rozpatrywanych wersji, ale zweryfikowaną negatywnie, była taka, że do przecieku mogło dojść na spotkaniu premiera Jarosława Kaczyńskiego z ówczesnymi wicepremierami Lepperem, Przemysławem Gosiewskim i Romanem Giertychem.
Jaremko potwierdził, że prokuratura zajmowała się też m.in. wątkiem, z którego wynikało, że przecieku dokonał ktoś z pracowników gminy Mrągowo. "Uznaliśmy na podstawie zebranego materiału, że to wątek niemożliwy do zaistnienia" - podkreślił.
Szef komisji Andrzej Czuma pytał świadka o zeznania wójta gminy Mrągowo Jerzego Krasińskiego. Miał on opowiedzieć prokuraturze o wizycie u niego funkcjonariuszy CBA, pod przykryciem, jako funkcjonariuszy CBŚ. "Świadek Krasiński zeznał, że 26 czerwca 2007 usłyszał od funkcjonariuszy, którzy uspokajali wójta i zachęcali, żeby nie doniósł policji i prokuraturze faktu podrobienia jego podpisu, że 6 lipca 2007 roku sprawa będzie ostatecznie załatwiona" - powiedział Czuma.
"Nie zaprzeczę" - odpowiedział Jaremko. Zadeklarował, że więcej na ten temat może powiedzieć podczas posiedzenia niejawnego.
Do finału afery gruntowej doszło 6 lipca 2007 r. CBA, podstawiając swoich agentów, wykryło, że dwóch mężczyzn, powołując się na wpływy w Ministerstwie Rolnictwa, oferowało za łapówkę przekształcenie gruntów w gminie Mrągowo z rolnych na budowlane. CBA sfałszowało dokumenty gminy Mrągowo ws. odrolnienia i złożyło je w imieniu wójta Mrągowa w Ministerstwie Rolnictwa.
Łapówka miała być dla ówczesnego wicepremiera i ministra rolnictwa Andrzeja Leppera. Na skutek przecieku akcja miała zostać przerwana. Andrzej K. nie wziął walizki z pieniędzmi dostarczonymi przez agentów CBA.
Mężczyzn - Piotra Rybę i Andrzeja K. - skazano w procesie o płatną protekcję, Lepper został zdymisjonowany (ówczesny premier Jarosław Kaczyński uznał, że jest on w kręgu podejrzeń). Afera spowodowała rozpad koalicji PiS-Samoobrona-LPR i nowe wybory, w wyniku których władzę przejęła PO z PSL.
Drugim świadkiem zeznającym w czwartek przed komisją był Mariusz Wajda, który umorzył postępowanie, dotyczące składania fałszywych zeznań i utrudniania postępowania ws. przecieku z afery gruntowej m.in. przez Kaczmarka. Wajda nie chciał mówić na temat powodów umorzenia. Argumentował, że postanowienie w tej sprawie nie jest prawomocne, wobec tego obowiązuje go tajemnica śledztwa. Będzie wezwany przez komisję na posiedzenie niejawne.
Posłowie dowiedzieli się od niego jedynie, że od decyzji o umorzeniu śledztwa odwołali się za pośrednictwem swoich pełnomocników Kornatowski i Kaczmarek.
Posiedzenia komisji, po raz pierwszy w jej historii, nie rejestrowała żadna kamera. "Jestem szczęśliwy, że nie ma kamer. Może będziemy sprawniej działali. Kamery wywołują pewne procesy chemofizyczne u niektórych osób, nad którymi te osoby nie mają kontroli" - skomentował tę sytuację Czuma. (PAP)
tgo/ mok/ mow/