Jestem bardzo szczęśliwa, ale chcę żeby syn wrócił już do domu - powiedziała w niedzielę PAP Halina Gorzkiewicz - matka Tomasza, który ocalał w katastrofie samolotu rosyjskich linii lotniczych Sibir w Irkucku.
Lecący z Moskwy samolot typu Airbus A-310 podczas lądowania w Irkucku w niedzielę rano, zjechał z pasa startowego i uderzył w betonową przeszkodę po czym zapalił się. W katastrofie zginęły 124 osoby, 71 osób zostało rannych.
Samolotem leciało dwoje Polaków z Kalisza - Aldona Widawska i 37-letni Tomasz Gorzkiewicz. Mężczyzna wyszedł z wypadku bez szwanku, jego koleżanka doznała lekkiej kontuzji stopy. Jak powiedziała kaliskiej rozgłośni radiowej, prawdopodobnie nie jest to złamanie, lecz nadwyrężenie ścięgien lub "coś temu podobne".
Pierwszą wiadomość o wypadku przekazała Gorzkiewiczom matka Widawskiej. "Syn dzwonił pół godziny wcześniej, ale powiedział tylko, że przyjedzie do domu szybciej niż planował" - mówiła pani Halina.
Gorzkiewicz jest etnografem i anglistą. "Nie mogąc dostać pracy w Kaliszu, od kilku lat syn uczył języka angielskiego w różnych krajach. Był m.in. dwa lata w Chinach oraz w Meksyku i Omanie. Tak zarabiał na życie" - powiedziała szczęśliwa pani Gorzkiewicz. Dodała, że Tomasz wyjechał do Mongolii na krótkie wakacje.
Także rodzice Widawskiej mieszkają w Kaliszu. Ich córka jest nauczycielką w pobliskim Marchwaczu. Jej pasją są podróże i fotografowanie. Dwa lata temu, kilkadziesiąt jej zdjęć z Chin pokazano w Kaliszu przy okazji wystawy brązów i ceramiki z tego kraju. Podobne pasje ma jej kolega, który o swoich dalekich wędrówkach opowiadał m.in. w kaliskim oddziale Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Chińskiej.
Do czasu nadania depeszy, PAP nie udało się skontaktować z rodzicami Aldony Widawskiej.(PAP)
zak/ mskr/