Różnice między podejściem do tzw. miękkich narkotyków w Polsce i w Holandii były tematem środowej konferencji "Czego o marihuanie nauczyła się holenderska policja?".
Jak zapewniał wieloletni szef policji w Ultrechcie i Hadze Jan Wiarda, mimo zliberalizowanego prawa antynarkotykowego w Holandii spożycie marihuany jest niskie, a grupy przestępcze czerpią mniejsze wpływy ze sprzedaży tego narkotyku.
Przeciwnikiem liberalizacji ustawy antynarkotykowej jest rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Sokołowski. Przypomniał, że do 2000 r. mieliśmy w Polsce ustawę pozwalającą na posiadanie narkotyków na własny użytek.
"Korzystali z tego wszyscy przestępcy, którzy nosili przy sobie niewielkie ilości nielegalnych substancji przeznaczonych na handel i nic im nie można było zrobić" - argumentował Sokołowski.
Według statystyk holenderskich 92 proc. wypadków spowodowanych przez obcokrajowców w Amsterdamie miałaby być spowodowana przez używanie grzybów halucynogennych.
Organizatorzy konferencji pokazali też statystyki, z których wynikało, że w Polsce używa się niewiele mniej marihuany niż w Holandii, ale za to o wiele więcej amfetaminy, która jest narkotykiem twardym.
W Holandii działa ok. 7 tys. coffee shopów, czyli restauracji, w których legalnie można kupić miękkie narkotyki, takie jak marihuana czy haszysz.
Nie mogą ich kupić osoby niepełnoletnie, sklepy nie mogą też sprzedawać narkotyków twardych. Jednorazowo klient może zakupić 2 gramy narkotyku.
Ze statystyk przytoczonych na konferencji wynika, że dzięki wprowadzeniu coffee shopów 70 proc. sprzedaży narkotyków znajduje się pod kontrolą państwa.
W Polsce nawet najmniejsza ilość narkotyków jest zabroniona. Za posiadanie niewielkiej ilości nielegalnych substancji grozi do 3 lat więzienia, za większą ilość - aż do 10 lat pozbawienia wolności.(PAP)
rbi/ itm/dym/