Białostocka policja zatrzymała 16-letniego wychowanka Domu Dziecka w Supraślu (Podlaskie), podejrzanego o spowodowanie fałszywego alarmu w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego.
Przez godzinę w miniony piątek praca załóg karetek była utrudniona po anonimowym telefonie, którego autor groził, że w budynku jest ładunek wybuchowy.
Sprawą autora alarmu zajmie się sąd rodzinny i dla nieletnich - poinformował PAP w niedzielę Kamil Tomaszczuk z zespołu prasowego podlaskiej policji. Motyw działania 16-latka nie jest do końca znany, policja przyjmuje wstępnie, że był to głupi żart.
Nastolatek zadzwonił w piątek do dyspozytorek pogotowia i przekazał informację, że mają kilka godzin na opuszczenie budynku sugerując, że chodzi o zamach bombowy. Prawdopodobnie nie wiedział jednak, że telefony do pogotowia są rejestrowane, znany jest także numer dzwoniącego.
Przeprowadzono ewakuację, na szczęście w tym czasie w pogotowiu nie było pacjentów w przychodniach. W pierwszym rzędzie sprawdzone zostały przez policjantów z psem pomieszczenia dyspozytorni, więc pogotowie przyjmowania zgłoszeń nie zaprzestało, załogi karetek i inni pracownicy musieli jednak przebywać na zewnątrz.
W tym czasie ustalono już miejsce, z którego dzwonił autor alarmu. Okazało się, że telefon wykonano z budki w Domu Dziecka w Supraślu koło Białegostoku. Po przesłuchaniu sprawca został przekazany pod opiekę wychowawców. W akcji wzięło udział kilkudziesięciu policjantów, strażaków i strażników miejskich. Jej koszt nie jest jeszcze dokładnie znany.(PAP)
rof/ kow/ bno/