Rząd USA podejmie w przyszłym tygodniu próbę rozmów z talibami, co ma przyspieszyć zakończenie wojny w Afganistanie. Eksperci sceptycznie jednak oceniają szanse powodzenia tych negocjacji.
W czwartek polityczne kierownictwo talibów potwierdziło gotowość do rozmów. Czwartkowy "New York Times" porównał je do rozmów pokojowych w Paryżu na początku lat 70., które zakończyły wojnę w Wietnamie. NATO planuje wycofanie wojsk z Afganistanu do 2014 r.
Rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid oświadczył jednak, że nie zaprzestaną oni walki i nie uznają rządu prezydenta Hamida Karzaja.
W sukces rozmów wątpi m.in. ekspert Brookings Institution, Bruce Riedel, były funkcjonariusz CIA i przewodniczący specjalnej komisji powołanej przez prezydenta Baracka Obamę, która w 2009 r. przygotowała dla niego nową strategię wojny w Afganistanie.
"Polityczny proces w celu zakończenia wojny będzie bardzo długi i należy oczekiwać w nim wielu porażek. Osobiście mam duże wątpliwości, czy talibowie, a także ich pakistańscy sponsorzy, są rzeczywiście zainteresowani w politycznym rozwiązaniu konfliktu. Na razie budujemy naszą strategię na nadziei. Administracja sama nie ma wielkich oczekiwań, że to się uda, chociaż uważa, że warto spróbować" - powiedział Riedel w rozmowie z PAP.
Rozpoczęcie rozmów Waszyngton uzależnia od zgody prezydenta Karzaja, który jeszcze w grudniu się im sprzeciwiał. W Kabulu ma z nim rozmawiać na ten temat specjalny wysłannik administracji do Afganistanu i Pakistanu Marc Grossman.
"Karzaj jest bardzo podejrzliwy i obawia się, że zostanie poświęcony przez NATO, któremu zależy na zakończeniu wojny. Wyzwanie polega więc na tym, by upewnić rząd Karzaja i Sojusz Północny, że ich w negocjacjach nie +sprzedamy+. Jest to bardzo trudne zadanie, bo celem talibów jest niewątpliwie wbicie klina między NATO a prezydenta Afganistanu" - powiedział Riedel.
Rozmowy USA z talibami mają - w zamiarze Waszyngtonu - doprowadzić do bezpośrednich rozmów między talibami a rządem afgańskim. Na razie toczą się wstępne rozmowy na temat środków budowy zaufania. Uzgodniono, że w Katarze powstanie biuro talibów. Administracja USA domaga się, by zdystansowali się oni od międzynarodowego terroryzmu. Talibowie z kolei żądają zwolnienia pięciu ich bojowników przetrzymywanych w więzieniu w bazie USA Guantanamo na Kubie.
Administracja Obamy od dawna planowała rozmowy z talibami, ale postawiła surowe warunki wstępne: złożenie broni przez talibów, zaakceptowanie afgańskiej konstytucji i odcięcie się od Al-Kaidy. Talibowie je odrzucili. Sekretarz stanu Hillary Clinton odstąpiła od tych punktów jako warunków rozpoczęcia rozmów i obecnie nazywa je jedynie "koniecznymi rezultatami" rozmów.
Dzięki zwiększeniu sił w Afganistanie i nowej strategii opracowanej przez komisję Riedla siłom USA i NATO udało się w 2010 r. powstrzymać ofensywę talibów, co - jak liczy administracja - skłoni ich do ustępstw w rozmowach.
Riedel jest jednak sceptyczny.
"Na obecnym etapie toczą się tylko rozmowy na temat zwolnienia więźniów talibskich z Guantanamo. Talibowie unikają negocjacji na temat szerszego politycznego rozwiązania. Nam chodzi o polityczne pojednanie między afgański frakcjami, ale jak dotychczas nic nie wskazuje, by talibowie byli tym naprawdę zainteresowani" - powiedział Riedel.
Dodał, że incydent ze zdjęciem żołnierzy amerykańskich oddających mocz na zwłoki zabitych talibów "na pewno nie pomaga" w dojściu do porozumienia.
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ mc/