Piątkowa sesja przyniosła kontynuację obserwowanego w ostatnich dniach trendu spadkowego naszej waluty. Euro podrożało w okolice 3,62 zł, dolar 2,50 zł, a frank do 2,26 zł.
Tak fatalny odczyt styczniowego indeksu ISM w usługach i niepokojące dane o kondycji tego sektora w strefie euro nie mogły przejść bez echa.
Wtorek przyniósł powrót do spadków na warszawskiej giełdzie - o godz. 10:43 indeks WIG tracił na wartości 0,71 proc., a WIG20 0,67 proc.- a także umocnienie się dolara względem głównych walut.
To pytanie zadaje sobie wielu inwestorów obserwujących dobre otwarcie na warszawskiej giełdzie i wyraźnie zyskującego na wartości złotego.
Przez większą część czwartkowej sesji złoty tracił, podobnie jak giełdowe indeksy.
Dzisiejsza decyzja o podwyżce stóp procentowych o 25 p.b. do poziomu 5,25 proc. nie była zaskoczeniem biorąc pod uwagę ostatnie odczyty inflacji, a także wypowiedzi członków Rady Polityki Pieniężnej.
Dzisiaj nadal drożał brytyjski funt, za którego płacono już 1,9875 dol., co można tłumaczyć oczekiwaniami co do bardziej agresywnej polityki FED, niż Banku Anglii.
Przebieg sytuacji na rynkach finansowych w poniedziałek pokazuje, jak trudno będzie się podźwignąć po silnej przecenie z ostatnich tygodni. Zadane rany okazały się bolesne, a inwestorzy jeszcze przez parę tygodni będą je leczyć i przede wszystkim staną się bardzo ostrożni.
Plany George'a Busha dotyczące ochrony amerykańskiej gospodarki przed kryzysem, zostały przyjęte z rezerwą przez warszawskich inwestorów.
Czwartek przyniósł w końcu tak długo wyczekiwane odbicie na giełdowych parkietach. Zaczęło się od wyraźnego zwrotu w ostatnich godzinach środowych notowań na Wall Street
Widmo recesji unosi się nad giełdami, a inwestorzy nie są pewni nawet tego, co stanie się jutro - tak można w jednym zdaniu skomentować, to co dzieje się na rynkach akcji.
Ostatnie dni nie przyniosły tak wyczekiwanego przez giełdowych inwestorów odbicia, a w zamian za to, nastroje jeszcze bardziej się pogorszyły. Poniedziałek można śmiało nazwać „czarnym", jeżeli chodzi o azjatyckie i europejskie parkiety.
Ostatnie dni przyniosły diametralną zmianę krótkoterminowej sytuacji na rynku walutowym.
Trzeba przyznać, że na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni inwestorzy operujący na krajowym rynku walutowym wykazywali się dość dużą odpornością na informacje, jakie napływały z rynków akcji.
W najbliższych dniach czeka nas publikacja wielu istotnych danych makroekonomicznych z USA. Kluczowe mogą okazać się zaplanowane na wtorek i środę dane o inflacji (odpowiednio PPI i CPI).
Widać, że inwestorzy za nic mają sobie niepewne nastroje na rynkach światowych, a motywację ich działań można opisać krótko: RPP.
Na rynkach akcji znów powiało grozą. Silna przecena indeksów na Wall Street sprowadziła je poniżej poziomów z listopada ub.r., a do pokonania sierpniowych minimów brakuje już niewiele.
Nieznaczne umocnienie się złotego we wtorek rano, pokazało, w jak dużym stopniu zachowanie się kursu naszej waluty jest uzależnione od tego, co dzieje się na rynkach akcji.
Od wczorajszego popołudnia notowania walut nie zmieniły się znacząco. O godz. 10:19 za jedno euro płacono średnio 3,6070 zł, za dolara 2,45 zł, a szwajcarski frank był wart 2,2040 zł.
Przebieg pierwszej w nowym roku sesji na rynkach akcji i walut nie przypominał zwyczajowej w tym okresie sielanki, był wręcz diametralnie inny. Statystycznie rzecz biorąc był najgorszy od lat 30-tych XX wieku, jeżeli chodzi o zmianę indeksów nowojorskiej giełdy
Kluczowym wydarzeniem dzisiejszej sesji będzie publikacja zapisków z grudniowego posiedzenia amerykańskiego Zarządu Rezerwy Federalnej, które poznamy o godz. 20:00 polskiego czasu.
Przedostatnia w tym roku sesja na rynku złotego przynosi nieznaczne umocnienie naszej waluty. To w dużej mierze zasługa nadal taniejącego dolara na rynkach światowych, zwłaszcza w relacji do euro.
Spekulanci nie wykorzystali swojej szansy i nie zdołali jeszcze bardziej umocnić notowań dolara podczas płytkiego, świątecznego handlu.
W piątek po południu na rynku walutowym widoczny był już świąteczny nastrój, gdyż na wielu inwestorów była to ostatnia sesja przed dłuższą przerwą. Krajowi gracze powrócą na rynki dopiero w czwartek 27 grudnia.
Wtorek przyniósł uspokojenie nastrojów na rynku walutowym, chociaż na giełdach było nadal nerwowo. Zmienność na parkiecie w Warszawie była dosyć duża, co pokazuje, iż starły się ze sobą dwie przeciwstawne grupy inwestorów.
Staje się już niemal tradycją, iż komunikaty po posiedzeniu Zarządu Rezerwy Federalnej wzbudzają duże emocje, co przekłada się na nieraz dość zaskakujące, krótkoterminowe wahania rynku.
W najbliższych tygodniach notowania euro do dolara powrócą do głównego trendu, który może go wynieść nawet powyżej 1,50.
Opublikowana prognoza resortu finansów dotycząca listopadowej inflacji konsumenckiej już nie tylko niepokoi, ale zmusza do zastanowienia, czy aby ostatnie decyzje RPP były wystarczające, aby uchronić gospodarkę przed nadmierną presją inflacyjną.
Pojawiające się jeszcze przed tygodniem obawy części inwestorów, iż obawy co do perspektyw amerykańskiej gospodarki, doprowadzą do dalszego wzrostu globalnego ryzyka i tym samym osłabienia się złotego powyżej 3,70 zł za euro okazały się bezpodstawne.
Obawy części inwestorów, iż poglądy co do perspektyw amerykańskiej gospodarki, doprowadzą do dalszego wzrostu globalnego ryzyka okazały się bezpodstawne.