Wakacyjny marazm toczy się przez rynki, a inwestorzy korzystają z okazji, że prezydent Trump podróżuje po Europie i nie ma czasu atakować Chin agresywnymi tweetami.
Rynki albo reagują na eskalację konfliktów handlowych USA z resztą świata, albo cieszą się, że ostatnia doba nie przyniosła przykrych niespodzianek.
Obawy o eskalację są jednak wciąż obecne na drugim planie i niewiele potrzeba, by zmącić spokój.
Tryb apetytu na ryzyko został wyłączony na rynkach finansowych.
Funt ponownie znalazł się w wirze niestabilności politycznej po tym, jak w ślad za rezygnacją sekretarza ds. Brexitu Davida Daivisa tą samą droga poszedł szef MSZ Boris Johnson.
Wojny handlowe na poważnie wystartowały, tymczasem rynki finansowe kontynuują pozytywne odbicie. Ostatnie słowo nie zostało jeszcze wypowiedziane, więc trwałość poprawy nastrojów nie jest pewna. W międzyczasie gorąco robi się na brytyjskiej scenie polityczne, gdzie ostatnie postanowienia ws. Brexitu wywołują roszady w rządzie.
Duża część inwestorów zaczęła się obawiać, że osłabienie CNY i tąpnięcie na giełdzie w Szanghaju mogą być wiązane z silnym odpływem kapitału.
Zawirowania na globalnych rynkach nie oszczędzają złotego i wczoraj EUR/PLN przełamał 4,41 i znalazł się najwyżej od początku 2017 r. Choć na pierwszy rzut oka słabość złotego i innych walut regionu wygląda na skoordynowaną ucieczkę inwestorów z rynków wschodzących, są pewne różnice między Polską a resztą, które pozwalają zakładać, że czynniki zewnętrzne wygasną złoty z łatwością zacznie dorabiać straty.
Rozpoczynamy drugą połowę roku, ale na razie nie zapowiada się, że będzie spokojniej.
Spory handlowe pozostaje głównym tematem dla rynków z nowym powodem do rozterek w postaci osłabiającego się chińskiego juana. CNY jest najsłabszy od pół roku, ale do końca nie wiadomo, czy to objawy pesymizmu inwestorów wobec perspektyw Chin, czy nowa taktyka Pekinu w walce z protekcjonizmem USA.
Wczoraj doniesienia o możliwym blokowaniu inwestycji Chin w USA popsuły klimat na rynkach finansowych, ale tuż przed końcem sesji na Wall Street zaprzeczenia doradcy Navarro pomogły nieco odmienić losy dnia. Rynek absorbuje sprzeczne doniesienia, ale przez staje się coraz bardziej wrażliwy na wszelkie informacje wokół sporów handlowych USA z resztą świata. Wątpliwości pozostają, krępując notowania.
Brzydka gra była tydzień temu i po weekendzie nie jest lepiej. Prezydent Trump kontynuuje nieczyste zagrywki na polu wymiany handlowej, grożąc sankcjami Chinom i UE. Inwestorzy ponownie są pełni obaw, w efekcie czego piątkowy powiew optymizmu szybko wyparowuje. Spore rozczarowanie przeżywają teraz Ci, którzy liczyli, że temat napięć w globalnym handlu przycichnie na dłużej.
Dolar słabnie na koniec tygodnia, co wygląda bardziej jak wyraz technicznego zmęczenia po ostatniej dobre passie, niż skutek bezpośrednich czynników. Sortowanie pozycji przez inwestorów oraz pozytywne dane z Eurolandu będą sprzyjać dzisiejszemu odbiciu EUR/USD i ciągnąc za sobą inne crossy z dolarem, choć w dłuższym horyzoncie lepiej nie zapominać, jak silne zaplecze ma waluta USA.
Rynki korzystają z kolejnej doby bez eskalacji napięć handlowych i przechodzą w tryb stabilnego wyczekiwania.
W środę chiński rynek zachował się wbrew swojej naturze i dziś nie kontynuuje panicznej ucieczki od ryzyka. Brak nowych niespodzianek w temacie wojen handlowych sprzyja uspokojeniu nastrojów, ale handel wciąż pozostaje w oparach niepewności. Dziś dalej pozostajemy bez drogowskazów w ważniejszych kalendarzu, ale taka swoboda nie zawsze jest czymś dobrym.
Awersja do ryzyka uderza w rynki po groźbach prezydenta USA Trumpa, że gotów jest rozszerzyć cła na import z Chin o towary warte 200 mld USD. Ryzyko wojny handlowej wyraźnie rośnie i inwestorom coraz trudniej je bagatelizować.
Weekend nie przyniósł żadnych istotnych informacji makro-politycznych, które mogłyby nas oderwać od śledzenia sportowych wydarzeń w Rosji.
Mario Draghi ograł inwestorów optymistycznie nastawionych do perspektyw EUR.
Dolar próbował skorzystać na jastrzębim wydźwięku decyzji Fed, ale poniósł porażkę bez wsparcia rentowności obligacji skarbowych i przy natłoku innych spraw w tym tygodniu. Dzisiejsza decyzja EBC jest jedną z tych spraw, gdzie może nie brakować niespodzianek. A w odwodzie wciąż mamy napięcia handlowe.
Dziś środa z FOMC, gdzie podwyżka wydaje się pewna, ale diabeł będzie tkwił w szczegółach.
Pierwsze doniesienia ze szczytu prezydenta USA Trumpa z przywódcą Korei Płn. Kimem są krzepiące i pomagają podtrzymać spokój na rynkach finansowych. Na rynku FX ruch jakby zamarł w oczekiwaniu na istotne wydarzenia w dalszej części tygodnia. Euro czeka na EBC, USD dziś ma test w postaci danych o inflacji, a losy GBP rozstrzygną dane z rynku pracy oraz brexitowa batalia w parlamencie. PLN pływa po dobrze mu znanych wodach.
Awersja do ryzyka powraca na rynki, choć bez konkretnego zapalnika, za to z garścią potencjalnych powodów do obaw, które teraz na szybko są podciągane pod zmiany cen aktywów. Osobiście odbieram to jako dalsze zagubienie rynków, które potwierdza moje obawy z początku tygodnia, że sielankowemu rajdowi ryzykownych aktywów brakowało przekonania, a za to łatwo będzie go złamać.
EUR/USD zaczyna wspinać się wyżej, ale nie bez pomocy EBC, który rozpoczął skrupulatne budowanie oczekiwań przed przyszłotygodniowym posiedzeniem. Wiele wskazuje na to, że EBC ma ukrytą agendę w odniesieniu do ostatnich wydarzeń we Włoszech. Poza tym klimat inwestycyjny na rynkach pozostaje dobry, co powinno pomagać m.in. złotemu, choć dziś przyjdzie się zmierzyć z kolejnym gołębim przekazem RPP.
Za nami doba bez ciekawych wydarzeń, co pozwoliło rynkom podtrzymać pozytywny klimat.
Przyszłość polityczna Europy i handlowa świata pozostają w centrum dyskusji prowadzonych na rynkach, ale przełożenie na handel mają nikłe przy dominacji apetytu na ryzyko. Rynek FX zdaje się być zmęczony huśtawką z poprzedniego tygodnia i szuka urlopowej ucieczki. Czas pokaże, czy się uda.
Ostatnie kilkadziesiąt godzin to spory natłok istotnych informacji i znaczna zmienność na rynku walutowym.
Eurodolar osiągnął średnioterminowy cel dla spadków, czyli październikowy dołek 1,1550. EUR/PLN doszedł do 4,3350, czyli między innymi szczytu z ubiegłej jesieni. Przy braku danych makroekonomicznych nastroje inwestorów wyznaczały dotychczas przede wszystkim chaos na włoskiej scenie politycznej i i obawy przed powrotem kryzysu zadłużeniowego. W drugiej części tygodnia uwaga powinna skupić się także na danych makro.
Ubiegły tydzień inwestorzy zaczynali we wręcz szampańskich nastrojach, ale kończyli go w minorowych.