Oprocentowanie kredytów hipotecznych w Polsce w zdecydowanej większości oparte jest o zmienną formułę, wyliczaną na podstawie wskaźnika WIBOR.
Rosnąca inflacja i podwyżki stóp procentowych, przy pomocy których NBP próbuje walczyć z drożyzną. A wraz ze stopami procentowymi, rosną raty kredytów.
Część banków już udziela kredytów w oparciu o stałą stopę oprocentowania na okres 7 lat. Do tej pory była ona nieatrakcyjna, bo taki kredyt wydawał się drogi w relacji do kredytów o zmiennej stopie. Niektórzy kredytobiorcy, w obawie o dalsze wzrosty, godzą się na zmianę formuły oprocentowania, proponowaną przez banki.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Analitycy studzą jednak emocje. Jak pisze na Twitterze Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB, aby łatwo wyliczyć, czy przejście na stałe oprocentowanie się opłaca, wystarczy od proponowanej przez bank stopy odjąć marżę i porównać z rynkową średnią stopą pięcioletnią, wynoszącą obecnie ok. 5,5 proc. Jeśli wynik będzie mniejszy, stałe oprocentowanie jest opłacalne.
NBP podwyższa stopy
Po marcowej decyzji RPP o podniesieniu stóp procentowych o 0,75 pp. główna stopa referencyjna wynosi 3,50 proc. Natomiast wysokość stawek referencyjnych WIBOR 3M i 6M, na podstawie których banki ustalają zmienne oprocentowanie kredytów hipotecznych, to odpowiednio 3,91 proc. i 4,30 proc.
W porównaniu do notowania z 6 października 2021 r., a więc z dnia poprzedzającego pierwszą podwyżkę stóp NBP, WIBOR 3M wzrósł o 1464 proc., a WIBOR 6M – o 1165 proc. Raty przeciętnych kredytów hipotecznych wzrosły przez to o nawet kilkaset złotych.
Ale na tym nie koniec. W związku z gwałtownym wzrostem stóp procentowych spada też zdolność kredytowa potencjalnych klientów banku. Komisja Nadzoru Finansowego nakazała bankom, żeby podczas oceny zdolności kredytowej brały pod uwagę maksymalny okres kredytowania wynoszący 25 lat (banki udzielają kredytów na nieruchomości nawet na 35 lat).
Dodatkowo UKNF oczekuje ponadto, że banki przy ocenie zdolności kredytowej będą przyjmowały koszty utrzymania gospodarstwa domowego na poziomie wyższym od minimum socjalnego ogłoszonego przez niezależne źródło, z uwzględnieniem zróżnicowania ze względu na miejsce zamieszkania i aktywności zawodowej.
Inflacja nie odpuszcza
Po rekordowej inflacji na poziomie 9,4, jaką odnotowano w styczniu, odczyt za luty okazał się nieco mniejszy. Według podanych we wtorek przez GUS informacji wyniósł 8,5 proc.
Jednak pod koniec zeszłego miesiąca wybuchła wojna w Ukrainie i choć nie odbiła się ona jeszcze na obecnych danych, to należy się spodziewać, że jej wpływ będzie znaczący.
- Spodziewamy się, że inflacja w najbliższych miesiącach będzie systematycznie przekraczać 10 proc. – pierwszy taki wynik możemy zobaczyć już za miesiąc. Dwucyfrowy wzrost na pewno wystąpi w kwietniu. W najbliższych miesiącach inflację będą podwyższać ceny paliw. W drugiej połowie roku podwyżki widoczne będą również wśród żywności oraz części innych towarów - przekonuje Jakub Rybacki, analityk Polskiego Instytutu Ekonomicznego.