O sprawie informuje "Gazeta Wyborcza", która podaje, że problem tkwi w Biurze Informacji Kredytowej, założonym przez Związek Banków Polskich. Informacje o upadłości konsumenckiej BIK przechowuje przez co najmniej 10 lat. Wszystko w celu analizy ryzyka kredytowego.
Dziennik dodaje, że przechowywanie takiej informacji przez BIK nie narusza RODO. Dzięki Informacji natomiast banki przed udzieleniem kredytu mogą sprawdzić, czy klient nie ogłosił wcześniej upadłości. Nawet jeżeli ten spłacił już wszystkie swoje należności.
Przedstawiciele banków przekonują, że ewentualna odmowa udzielenia kredytu osobie, która ogłosiła wcześniej upadłość konsumencką, ma na celu zapewnienie bezpieczeństwa innych klientów instytucji finansowej.
Jak mówił "GW" Paweł Jurek, rzecznik prasowy Pekao SA, bank jest "instytucją zaufania publicznego" oraz "powiernikiem depozytów ludności". Dlatego też "ma obowiązek dbać o lokowanie ich w bezpieczne aktywa", takie jak m.in. kredyty.
Jednak byli dłużnicy uważają, że taka polityka banków to dyskryminacja. Wskazują przy tym, że są traktowani tak samo, jako wieloletni alimenciarze lub osoby ukrywające się przed wierzycielami. A oni zachowali się dokładnie odwrotnie.
Anna Grudzień-Kurpiewska, radca prawny, doradca restrukturyzacyjny z Kancelarii Prawa Upadłościowego, w rozmowie z "Wyborczą" wskazuje, że rząd powinien zająć się przepisami, które zapewnią wyczyszczenie z bankowych rejestrów dłużników tych osób, które spłacą wszystkie swoje długi.
W Monitorze Sądowym i Gospodarczym do końca czerwca 2020 roku opublikowano 3996 upadłości konsumenckich. W samym czerwcu 1116 osób ogłosiło upadłość - wynika z analiz Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej. To efekt marcowej liberalizacji przepisów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl