Tzw. ustawa dezubekizacyjna została uchwalona w 2016 roku. Zakłada ona obniżenie świadczeń byłych funkcjonariuszy SB do poziomu średniej emerytury z ZUS.
PiS argumentuje bowiem, że przedstawicielom dawnego reżimu takie przywileje się nie należą i są niesprawiedliwe wobec osób, które walczyły w tym czasie o wolność.
Sąd jednak ma wątpliwości, czy takie rozwiązanie jest zgodne z polskim prawem. Zapytał o to nawet Trybunał Konstytucyjny, czy ustawa nie narusza nabytych przez obywatela praw, nie narusza jego zaufania do państwa i nie jest złamaniem zasady o niedziałaniu prawa wstecz.
Sąd Najwyższy w ubiegłym roku również wskazał, że nie można "z automatu" wszystkich funkcjonariuszy traktować jako wspierających totalitarny reżim. Każda sprawa powinna być zdaniem SN traktowana indywidualnie.
Funkcjonariusze poszkodowani przez zapisy ustawy dezubekizacyjnej odwołują się od decyzji obniżających ich świadczenia. I sąd w wielu przypadkach przyznaje im rację.
Uwzględniono już 228 odwołań z około 9 tys. rozpatrzonych spraw. Spora część postępowań jest zawieszona w oczekiwaniu na stanowisko Trybunału Konstytucyjnego. Tu na razie terminu nie ma.
Problemu nie widzi wiceminister spraw wewnętrznych Maciej Wąsik. To m.in. on odpowiadał za ustawę dezubekizacyjną.
- W mojej ocenie decyzje MSWiA były prawidłowe. Uważam, że dezubekizacja jest pewną sprawiedliwością dziejową, pewną formą dekomunizacji przestrzeni publicznej i życia publicznego - powiedział Wąsik.