Dopiero od 2019 roku miałyby zacząć obowiązywać nowe przepisy dotyczące małej działalności gospodarczej. Jeszcze kilka miesięcy temu była mowa o 2018 roku. Resort rozwoju i ZUS chcą jednak zrekompensować opóźnienie przedsiębiorcom. I pozwolą korzystać z preferencyjnych stawek przez rok dłużej.
O pomyśle, na który do spółki z Ministerstwem Rozwoju wpadł ZUS, pisze "Dziennik Gazeta Prawna". Czytamy w nim, że propozycja wyszła od samego Zakładu.
"Zakład proponuje, aby terminem wejścia w życie ustawy był 1 stycznia 2019 r. Do tego czasu ubezpieczeni mogliby korzystać ze składek preferencyjnych określonych w art. 18a ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych" – czytamy w opinii ZUS.
Co to oznacza? Oszczędność kilkuset złotych miesięcznie przez ten rok opóźnienia. Mowa bowiem o funkcjonującym już od wielu lat "małym ZUS-ie". Prawo do korzystania z niego mają ci przedsiębiorcy, którzy dopiero zaczęli swoją działalność. Preferencje trwają przez pierwsze dwa lata.
Wtedy zamiast płacić pełną wysokość składek (dziś prawie 1200 zł miesięcznie), regulują tylko niespełna 500 zł. Podstawę wymiaru stanowi bowiem nie 60 proc. średniego wynagrodzenia, a zaledwie 30 proc. - i to minimalnego. Dzięki temu na przykład składka emerytalna wynosi nie 499, a ledwie 117 zł.
ZUS w ramach rekompensaty za opóźnienie chce umożliwić wydłużenie okresu "małego ZUS" przez dodatkowe 12 miesięcy. Oznacza to, że firmy założone na przykład na początku 2016 roku, będą mogły płacić preferencyjne stawki do końca 2018 roku, więc prawie przez 3 lata.
Jak informuje "DGP", resort podchodzi do propozycji ZUS z dużym zainteresowaniem i zadowoleniem. Problem w tym, że musi ją jeszcze zaakceptować Rada Ministrów. Tu jednak dyskusji na razie nie ma, a szef Komitetu Stałego Henryk Kowalczyk nie chce komentować tego pomysłu.
Na styczeń 2019 natomiast resort rozwoju zapowiedział składkową rewolucję. Dotyczyć ona będzie przede wszystkim tych przedsiębiorców, którzy mają niskie przychody. Do kwoty 5000 zł będą one oskładkowane znacznie niżej niż do tej pory.
Co to znaczy? Według pierwotnej wersji projektu, wysokość składek miałaby rosnąć wraz z przychodami. Te bowiem zostały podzielone co 200 złotych.
I tak firma, która zanotowała w danym miesiącu sprzedaż niższą niż 200 zł, musiałaby zapłacić 32 zł składek. Ta, która zarobiła między 200 a 400 - 64 zł oddałaby do ZUS. I tak dalej. Aż do 5 tys. zł, gdzie wysokość składek osiągnęłaby obecną, ryczałtową wysokość ponad 800 zł. O szczegółach projektu pisaliśmy już w money.pl.
Nie wiadomo, czy projekt ostatecznie będzie tak wyglądał. Wciąż nie trafił on pod obrady Sejmu. Eksperci zgłaszają bowiem wiele zastrzeżeń do pomysłu resortu rozwoju. Obawiają się m.in. wypchnięcia pracowników na samozatrudnienie oraz tego, że przez niskie składki pracownicy nie będą mieli prawa nawet do minimalnej emerytury.