Zaczął się wywołany koronawirusem kryzys, a wraz z nim w wielu firmach pojawiły się problemy. Niemal 80 proc. właścicieli firm podejrzewa, że w ciągu najbliższych trzech miesięcy przychody w ich przedsiębiorstwach zmaleją. O tym, że wzrosną bądź pozostaną na dotychczasowym poziomie, przekonanych jest 11,5 proc. Tak wynika z badania przeprowadzonego przez Krajowy Rejestr Długów.
Kolejki do windykatorów rosną
Wśród przedsiębiorców rośnie świadomość, że muszą "dozbroić się" w gotówkę, aby przetrwać trudne czasy. Dlatego wielu z nich szuka pieniędzy np. w starych, niezapłaconych przez kontrahentów długach, aby móc w ten sposób regulować swoje własne zobowiązania. Przedstawiciele firm windykacyjnych przyznają, że w ostatnich miesiącach wzrosło zainteresowanie ich usługami.
- W porównaniu z lutym, który był ostatnim miesiącem z normalnie funkcjonującą gospodarką, liczba zleceń windykacyjnych wzrosła o 50 proc. – mówi Jakub Kostecki, prezes zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.
Jeszcze przed wybuchem epidemii problemy z płynnością miała co trzecia polska firma. Dziś jest to już 44 proc. Często jest tak, że gdy jedna firma nie dostanie pieniędzy na czas, wówczas sama odwleka zapłacenie swoim kontrahentom. I tak tworzą się zatory płatnicze. Właśnie to według ekspertów jest główną przyczyną upadłości firm.
- Na pewno mamy wzrost zainteresowania windykacją. Szacuję go na 20-25 proc. Wielu przedsiębiorców rzeczywiście szuka takich usług, ale jeszcze nie podejmuje decyzji, bo realnie odczuje problem w czerwcu i kolejnych miesiącach. Część jeszcze wierzy, że "jakoś będzie". A wiemy, że nie będzie i wygrają ci, którzy już dzisiaj myślą o zorganizowaniu windykacji – tłumaczy Bogusław Bieda, właściciel internetowej giełdy długów Vindicat.
Szansa na przetrwanie
Wcześniej ludzie prowadzący biznesy często po prostu wstydzili się upomnieć u kontrahentów o swoje. Teraz – jak tłumaczy Jakub Kostecki z Kaczmarski Inkasso – już nie mają oporów przed tym, aby walczyć o zapłatę. Wiedzą, że od tego zależy istnienie ich firmy.
- O ile w lutym faktury przeterminowane do 30 dni stanowiły tylko 10 proc. zleceń, to w marcu było to już 14,5 proc., a w kwietniu blisko 18 proc. Przedsiębiorcy, przekazując sprawy do windykacji, nie ukrywają, że potrzebują gotówki jak powietrza. Nie mogą czekać, jak jeszcze kilka miesięcy temu, bo inaczej firma upadnie – zauważa Kostecki.
Według Krajowego Rejestru Długów zadłużenie przedsiębiorców na koniec marca sięgnęło 10,55 mld zł, a na koniec kwietnia 10,63 mld zł. Ten niewielki przyrost (o 80 mln zł) wynika właśnie z tego, że przedsiębiorcy szybciej idą do windykatorów.
Możemy się spodziewać fali bankructw
Na koniec kwietnia zadłużonych było 293 tys. firm. Pogorszenie kondycji notują takie branże, jak transport (930 mln zł), przemysł (897 ml zł), handel, gastronomia i hotelarstwo (250 mln zł). Okazuje się, że znacznie łatwiej z zarządzaniem zobowiązaniami radzą sobie duże firmy, które mają wdrożone odpowiednie procedury. Sektor MŚP przechodzi właśnie przyspieszony kurs z tego obszaru.
- Przedsiębiorcy nie wiedzą, jak zarządzać długami. Ich wiedza kończy się na wystawieniu faktury i wpisaniu sobie wartości w przychód. Na pytanie, kto zarządza płynnością firmy, odpowiadają często, że księgowa. 70 proc. firm nie ma żadnych narzędzi do nadzorowania płynności – podkreśla Bogusław Bieda.
Według badania KRD "KoronaBilans MŚP" ponad 49 proc. badanych małych i średnich przedsiębiorstw ocenia swoją aktualną sytuację ekonomiczną jako złą, a 54,6 proc. spodziewa się pogorszenia sytuacji w ciągu najbliższych trzech miesięcy. Zdaniem ekspertów z KRD, którzy opracowali raport, na przełomie lata i jesieni możemy się spodziewać fali bankructw.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl