jb?
O wiele mogę narzekać w moim życiu. O to, że jestem niski (dla faceta to naprawdę ch*****), o to, że nie mam zbyt wiele kasy, i że w szkole trzeba czasem popracować. Tak naprawdę to jest nic. Jedynie kłopoty, z którymi boryka się każdy w moim wieku. Trochę powierzchowne. Niektórzy wręcz uważają, że jestem w porządku gościem i może nawet dobrym człowiekiem. Czasem dostaję komplementy, ale co z tego skoro tak naprawdę jestem samotny. Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad swoim życiem. Niczego szczególnego nie osiągnąłem. Niektórzy powiedzą - a co w tym wieku chcesz osiągać? Albo, że wcale nie jestem taką łamagą. Być może, ale to wszystko powiedzą mi tylko KOLEDZY czy też ZNAJOMI. Doszedłem do wniosku, że nigdy nie miałem przyjaciół... nawet jednego przyjaciela. Uwierzcie mi, to boli jak s********. Zakochałem się w dziewczynie. Nie radzę sobie najlepiej z ludźmi, więc i z nią było mi trudno (nawet jej nigdy nie wyznałem moich uczuć). Wszyscy znajomi ze szkoły żartują ze mną i rozmawiają, ale mówimy zawsze tylko o p*********, o których równie dobrze można w ogóle nie mówić. Chciałbym się komuś wygadać, ale ludzie maja swoich przyjaciół i najwyraźniej nie potrzebują nowych. Niektórzy pewnie i by mi pozazdrościli chociaż takich kontaktów z ludźmi, ale mnie chyba najbardziej boli ten brak miłości. Nie mówię, że lubię tylko ludzi smutnych, którzy by mi się zwierzali ze swoich problemów, bo nie tylko nimi człowiek żyje, ale rozmowa o niczym już mnie czasami męczy. Poza tym to ja zawsze słucham, a odnoszę wrażenie, że mnie nikt nigdy nawet NIE CHCE wysłuchać. Sam przez to też nie potrafię się przed nikim otworzyć. Błagam! Ja chcę przyjaciela albo jeszcze lepiej przyjaciółkę!! Nikt mnie nawet nie podejrzewa o takie problemy (chyba ze mnie niezły aktor). Cały czas zdaję się wszystkim być wesoły, bo całe życie gram i udaję. Za każdym razem kiedy wydaje mi się, że gdy się do kogoś zbliżam, a on/ona mnie o coś prosi to robi to interesownie i wcale mnie nie lubi tylko potrzebuje mnie do odwalenia roboty(czy to moja wada?). Riedel śpiewał "Samotność to taka straszna trwoga"... miał rację... nikomu nie życzę by naprawdę zrozumiał te słowa... lepiej żyć nie znając ich znaczenia.