Moim zdaniem jest kilka wymiernych korzyści z dużego i rosnącego spożycia piwa w naszym kraju:
- rosnące wpływy do budżetu z tytułu akcyzy,
VAT i podatku dochodowego od browarów i wszystkich podmiotów kooperujących,
- malejące spożycie alkoholi wysokoprocentowych na korzyść piwa i wina (nie koniecznie tego siarkowego),
- pozytywny wpływ piwa na organizm znany jest już od 5000 lat. Trzeba trzymać umiar jak we wszystkim, ale te dwa piwa dziennie nikomu chyba nie zaszkodzą,
- setki zakładów, firm transportowych, rolników czerpią zyski, dają pracę ludziom wykonując usługi, sprzedając różne towary dla browarów na potrzeby produkcji, dystrybucji, marketingu itd.
- dochody gmin z tytułu podatku od nieruchomości od browarów i firm kooperujących w całej Polsce,
- browary często są sponsorami imprez sportowych, kulturalnych
Jedyną negatywny wpływ jaki wywierają duże browary na polski rynek piwa to to, że ich agresywna ekspansja wykańcza małe browary, a nie zostało ich już dużo, może 30-35 w całej Polsce lawirujące na granicy bankructwa. Nie jest to wyłącznie ich wina. Powodów jest wiele. Np. polityka państwa, która nie promuje wyraźnie małych regionalnych producentów złotego trunku (upusty na akcyzie są za małe), ograniczone zdolności finansowe małych browarów, braki w kadrze kierowniczej z pierwszej półki, zużyty park maszynowy, często rozpadające się budynki browarów.
Niestety, ale taka jest nasza polska rzeczywistość. Nie możemy się porównywać np. do Niemiec gdzie od dziesiątków lat funkcjonuje około 1250 browarów (tendencja również spadkowa), czy do Czech, gdzie co druga przysłowiowa mieścina ma swój mały browarek.
Nie obchodzi mnie to, że browary należą do zagranicznych koncernów. Ważne jest to, że na nasze konto osiągnęły wspaniały sukces gospodarczy, który do dziś wprawia w osłupienie i w zazdrość wielu ludzi z całego świata branży browarniczej. I to jest dla mnie powód do dumy. A to czy piwo jednemu smakuje, a innemu nie, jest zrozumiałe. Być może, że piwa produkowane metodami ze „średniowiecza” smakują lepiej i pewnie tak jest, ale czy np. Audi lub BMW produkowane w setkach tysięcy jest o „niebo” gorszy od ręcznie robionych kilku setek Rolls Royca, a może tylko tańszy? Wbrew pozorom browary w Polsce należące do 3 dużych koncernów są stosunkowo młode. Ich nowy park maszynowy i technologie są jednymi z najnowocześniejszych na świecie. Możecie mi wierzyć, przy produkcji na taka skalę 12,9 mln hl Kompania Piwowarska, 10 mln hl Heineken Żywiec, 4 mln hl Carlsberg Okocim mamy piwa o wspaniałej jakości. Nie chcę już piwa, jakie piłem w latach 80-tych, bo to było piwo marki „piwo”, często o smaku pozostawiającym dużo do życzenia, ale innego nie było. A dziś, cóż, mały browar w mojej okolicy, który kiedyś produkował piwo marki „piwo” produkuje z piw, które mi smakują jedynie ciemne, a jego piwa jasne to dalej istne popłuczyny, a i tak trzeba wiedzieć gdzie je dostać. Wolę, więc napić się Żywca lub Tyskie czy Okocim, które w smaku mi w miarę odpowiadają i są niemal wszędzie osiągalne.
A co do rozpijania narodu. Jedźcie do Niemiec (spożycie 110 l), czy do Czech (126 l), czy tam ludzie stoją pod sklepem lub na ławeczce na wsi przy ulicy piją piwo? Nie. Czy widać tyle pijanych na ulicach co u nas? Nie. To, jak nas widzą, jak my się widzimy nie zależy wcale od tego ile wypijemy, ale jak i gdzie to wypijemy.
Jedno się jednak potwierdza w naszej polskiej mentalności. Jak nie ma sukcesów to narzekamy i szukamy winnych, ale jak już są, to zamiast je docenić, narzekamy dalej i szukamy dziury w całym. Uogólniając: zazdrość, przekorność i umiłowanie w narzekaniu.