Ogromne zamieszanie na rynku ropy naftowej i spekulacje na temat stanu zdrowia Kim Dzong Una już od rana skutecznie psuły nastroje inwestorów giełdowych. Jeśli dodamy do tego słabe dane z polskiego przemysłu otrzymujemy miks, który musiał się skończyć tąpnięciem na warszawskiej giełdzie.
Najważniejszy indeks GPW zaliczył we wtorek zjazd aż o 4 proc. Na zamknięciu sesji kurs WIG20 znalazł się na poziomie 1573 pkt. A do sesji przystępowaliśmy z 1640 pkt.
Z takim wynikiem warszawska giełda plasuje się w czołówce niechlubnego rankingu. Gorzej wypada tylko rosyjski indeks RTS, który jest prawie 5 proc. pod kreską. Najważniejsze giełdy we Frankfurcie, Londynie czy Paryżu są na minusie od 2,5 do 3,5 proc.
Wśród największych polskich spółek notowania wszystkich bez wyjątku świecą na czerwono. Najwięcej stracili posiadacze akcji CCC i Alior Banku. Ich wartość spadła o prawie 8 proc. Ponad 6 proc. pod kreską znalazł się kurs PGE, a ponad 5 proc. staniały papiery JSW i Tauronu.
Inwestorzy stosunkowo najłagodniej potraktowali Orange. Akcje spółki staniały o zaledwie 1,15 proc. Około 2,5 proc. na minusie były kolejne "najmocniejsze" CD Projekt i Cyfrowy Polsat.
Nieco lepiej wygląda podsumowanie sesji w przypadku średniej wielkości spółek z GPW. Indeksy mWIG40 i sWIG80 straciły mniej niż 3 proc. Trudno jednak o optymizm.
Na warszawskim parkiecie handel akcjami dobiegł już końca. Za to za Oceanem dopiero się rozkręca. Amerykańskie giełdy otworzyły się we wtorek drugą z rzędu przeceną. Do kupowania akcji nie zachęcają m.in. bardzo słabe prognozy, zapowiadające potężne załamanie gospodarki.
Po godzinie 17:00 czasu polskiego indeks S&P500 był na minusie ponad 3 proc. Jeszcze więcej tracił technologiczny Nasdaq, który dobijał do 4 proc.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie