Giełda Papierów Wartościowych jest zainteresowana przejęciem słowackiej giełdy. Na razie rozmowy w tej sprawie prowadzone są na szczeblu rządowym, ale są już na zaawansowanym etapie - informuje Rzeczpospolita.
Nie często dochodzi do takich transakcji na rynku giełdowym. Ambitne plany GPW, by stać się liderem w regionie, nie są zaskoczeniem. Dziwić może jednak kolejne podejście do przejmowania konkurencyjnych giełd, bo poprzednie takie próby okazywały się niewypałem.
Przypomnijmy, że na początku 2018 roku głośno było o planach przejęcia przez warszawską GPW konkurenta z Izraela. Przedstawiciele polskiej strony nawet złożyli konkretną ofertę opiewającą na blisko pół miliarda złotych. Z kolei w 2014 roku na celowniku znalazł się Wiedeń.
Po co naszej giełdzie przejmowanie konkurencji? Szybka sonda wśród obserwatorów rynkowych wskazuje, że oprócz kwestii wizerunkowych może nie przysporzyć żadnych korzyści. Dla rządu mógłby to być kolejny dowód potęgi naszego kraju, ale prawdopodobnie nic poza tym.
Wątpliwa transakcja
- Przejęcie giełdy w Bratysławie to nieoczywisty projekt. Wymaga starannej kalkulacji kosztów i efektów, tak by ocenić, czy opłaca się to z czysto biznesowego punktu widzenia - komentuje najnowsze doniesienia Wiesław Rozłucki, współzałożyciel Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie i jej pierwszy, wieloletni prezes.
Można mieć wątpliwości co do opłacalności przejęcia, biorąc pod uwagę statystyki słowackiej giełdy, która jest nieporównywalnie mniejsza od naszej. Wartość wszystkich akcji wynosi tam niecałe 5 mld euro, podczas gdy kapitalizacja GPW na koniec ubiegłego roku wynosiła 136 mld euro. Obroty w Bratysławie były w 2018 roku na poziomie 9 mln euro, a u nas 50 mld euro.
Wiesław Rozłucki sugeruje, że na pierwszy rzut oka potencjał przejęcia wydaje się wątpliwy, a koszty i praca związana z koniecznością ewentualnej synchronizacji obu giełd mogą być zbyt duże.
Pierwszy prezes GPW, jako przewodniczący rady nadzorczej, z bliska przyglądał się analizom związanym z przejęciem wiedeńskiej giełdy kilka lat temu. Otwarcie przyznaje, że nie był to opłacalny projekt, a politycznie wręcz niewykonalny. A mowa o znacznie poważniejszej giełdzie niż ta w Bratysławie.
- Historia pokazuje, że na całym świecie podobne plany przejęć innych giełd często kończą się porażką - wskazuje Wiesław Rozłucki. Podkreśla też, że cały proces zawsze mocno angażuje zarząd. Tymczasem eksperci punktują wiele problemów GPW, którymi trzeba się zająć.
Przewlekła choroba giełdy
Warszawska giełda od dłuższego czasu razi słabością pod kilkoma względami. Inwestorzy coraz mniej chętnie obracają akcjami na GPW, wiele firm opuszcza giełdę i nie ma chętnych by wejść na parkiet.
- Giełda kiedyś była atrakcyjna. Firmy dumnie chwaliły się obecnością akcji na GPW. Te czasy jednak minęły - zauważa Michał Masłowski, wiceprezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych (SII). Przyznaje, że na jednym ze spotkań z przedstawicielami firm giełdowych duża część zadeklarowała, że chętnie opuściłaby rynek, gdyby nie wiązało się to z kosztami.
Rok 2018 był rekordowy, bo giełdę w Warszawie opuściło aż 25 spółek. Z drugiej strony, w pierwszym półroczu tego roku na głównym rynku zadebiutowała tylko jedna. A wartość oferty nie zrobiła większego wrażenia.
- Kryzys na krajowym rynku trwa, a warszawski parkiet zmierza w stronę kolejnych smutnych rekordów. W ciągu dwóch lat nie odnotowaliśmy na GPW debiutu o wartości ponad 100 mln zł - ostatnie duże oferty to IPO Play Communications oraz GetBack w lipcu 2017 - wskazuje Bartosz Margol, ekspert PwC.
Sami inwestorzy też nie są skorzy do kupowania i sprzedawania akcji. W pierwszym półroczu obroty na GPW były o 5,7 proc. niższe niż w tym samym okresie poprzedniego roku. A to już drugi spadkowy rok z rzędu. Co więcej, w drugim kwartale wartość obrotów sesyjnych na głównym rynku spadła do najniższego poziomu od co najmniej dwóch lat.
Michał Masłowski podkreśla, że o słabej kondycji giełdy w Warszawie dobrze świadczą notowania indeksu WIG20. Podczas gdy amerykańska giełda i największe europejskie biją rekordy, u nas notowania są dalekie od historycznych szczytów.
Ekspert tłumaczy, że do bycia na giełdzie zniechęcają w dużej mierze restrykcyjne przepisy, które nakładają na spółki wiele obowiązków informacyjnych. A każde naruszenia są karane i to często dotkliwymi kwotami.
Przejęcia choć wizerunkowo wyglądają dobrze, nie naprawią głównych bolączek, które trapią GPW. Z różnych stron słychać głosy zachęcające władze giełdy do skupienia się na rozwiązaniach obecnych problemów, a nie szukania ryzykownych opcji na rozwój za granicą.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl