L*os warszawskiego parkietu został przesądzony już o godzinie 9.39 rano, kiedy padła linia wsparcia na poziomie 2700 pkt. Niestety byki nie popisały się i stosunkowo łatwo ustąpiły pod naporem niedźwiedzi.*
Te zoologiczne porównania może nie do końca jednak oddają, to co stało się na dzisiejszej sesji. Bardziej do obecnych wydarzeń na GPW pasuje chyba język militarny. Jak podkreślaliśmy wielokrotnie inwestorzy zaczynali bieżący tydzień przyparci do muru. Gdy więc wsparcie pękło, na parkiecie dominował okrzyk „ratuj się kto może”. Początkowo pewnym zaskoczeniem był fakt, że odwrót odbywał się w dość zdyscyplinowany sposób (mała podaż). Nie było również oznak paniki (dość mało zleceń PKC). Jednak spadek o 4 proc. był chyba do przewidzenia już na początku notowań.
Mamy więc bessę. Na pocieszenie graczom, którzy do końca wierzyli w utrzymanie rynku można zacytować tylko słowa Donalda Trumpa, który mawiał, że by wygrać wojnę, trzeba przegrać wiele mniejszych bitew. Na razie jesteśmy w miejscu, jeśli chodzi o WIG20, w którym znajdowaliśmy się w grudniu ub.r. Jeżeli zaś ktoś nie wyszedł jeszcze z rynku kasowego, to powinien to w tej chwili rozważyć. Liczenie na odbicie w górę, jest w tej chwili bardzo ryzykowną taktyką.
Obrazu sesji nie zmienia nawet wyciąganie indeksu WIG20 podczas końcówki notowań. Pewien barometr zachowań jeśli chodzi o rynek akcji w ostatnim czasie stanowiły walory Orbisu. Precyzyjniej zaś, Orbis był barometrem jeśli chodzi o inwestorów instytucjonalnych. W akcjonariacie spółki znajduje się BZWBK TFI, czyli osławiona Arka i dwa OFE. Papier nie charakteryzuje się dużymi obrotami, co pozwala na ingerencję „niewidzialnej ręki rynku”, gdy rynek ulega przecenie. Do połowy dzisiejszej sesji spółka ta była nawet na plusie. Dzień zakończyła jednak tracąc 1,6 proc. To niewiele w porównaniu z kilkoma innymi akcjami wchodzącymi w skład indeksu WIG20. Przykład ten jednak pokazuje, że nawet TFI nie bronią już w tej chwili rynku.
Osobną historię stanowią zaś dzisiejsze notowania Elektrimu. Na tych walorach chyba żaden TFI nie inwestuje. Akcje króla spekulacji na dzisiejszym zamknięciu kosztowały już 6,20 zł, po spadku o 48 proc. To wynik informacji o niekorzystnym werdykcie sądu arbitrażowego. To zapewne nie koniec spekulacji na tym walorze. W spółce mamy istną prawniczą kwadraturę koła. Elektrim chce wykonać wyrok sądu i sprzedać udziały w PTC na rzecz Deutsche Telekom za 350 mln euro. Z kolei Elektrim Telekomunikacja nadal uważa się za właściciela 48 proc. akcji Ery. Sam Elektrim zapowiada pozew wobec ET. Z kolei Zygmunt Solorz zapowiedział, że będzie walczył dalej. Być może dlatego akcje Elektrimu nie spadły poniżej 5 zł za jeden walor. Jeśli ktoś ma mocne nerwy, to w najbliższych dniach może to być bardzo spekulacyjny walor z szansami na ponadprzeciętny zysk. To jednak tylko opcja dla lubujących się w ryzyku graczy.