Nie mieliśmy dziś do czynienia z wyraźnym przełomem na rynku. Po dobrym zakończeniu sesji w USA (mimo złych danych makro) można było spodziewać się jednak więcej. Indeks co prawda zmierzył się z oporami w obszarze 1095 –1100 punktów, jednak test siły nie wypadł pomyślnie. Wzrost, który się dokonywał nie był w żaden sposób poparty obrotami, stąd duża zachowawczość inwestorów. Na razie wyglądało to na robienie sobie gruntu pod dystrybucję akcji z wyższego poziomu. Ostrożność i duża zachowawczość graczy skutkowała spadkiem aktywności. Obawy w trwałość wzrostu były szczególnie widoczne po zachowaniu kontraktów terminowych, które podążały za indeksem na mocno ujemnej bazie.
Na giełdach zachodnioeuropejskich też trudno było się dopatrzyć nadmiernego optymizmu – kilka spółek podało kiepskie wyniki finansowe, instytut Ifo obniżył prognozę wzrostu gospodarczego dla Niemiec.
U nas jedna z agencji ratingowych obniżyła rating siły finansowej dla ING BSK oraz BRE. Mimo to ta druga spółka wyraźnie zwyżkowała. Inne banki także rosły, co stanowiło dziś „siłę napędową” dla zwyżki indeksu. Wszystko jednak odbywało się przy niskim obrocie, co nie jest dobrym prognostykiem. Niektórzy mogą doszukiwać się uodparniania rynku na złe informacje – inwestorzy mogą sobie to tłumaczyć faktem zdyskontowania wielu negatywnych informacji podczas ostatniej fali spadkowej. Z drugiej strony trzeba uważać, by nagromadzenie złych informacji zarówno ze świata jak i z rodzimego rynku nie spowodowało kolejnej silnej przeceny. Sądząc po zachowaniu rynku w ostatnich dniach trzeba przyznać, że nie wykazuje on dużej ochoty do wzrostów. Zniecierpliwieni gracze mogą w końcu rozpocząć zamykanie pozycji.
