Na tym apetyt na ryzyko się nie skończył i do końca sesji kupujący akcje przeważali zarówno na warszawskim parkiecie, jak i na innych głównych giełdach światowych.
Globalny spadek awersji do ryzyka i chęć do zakupów akcji bardzo pozytywnie wpłynęły na barometr największych spółek, dodatkowo jeszcze bardziej pobudził się szalejący na szerokim rynku kapitał krótkoterminowy. W przypadku wielu małych i średnich spółek obecna euforyczna fala staje się bardzo niebezpieczna.
Osobiście nie mam nic przeciwko średnioterminowej kontynuacji wzrostów (nawet korekcyjnych) na szerokim rynku. Jakby nie patrzeć, w trakcie bessy kursy wielu spółek zostały niezasłużenie zrównane z ziemią, a odbicie, które obserwujemy, się im po prostu należy. Niestety taka dynamika, jaką obserwujemy w ostatnich dwóch tygodniach, jest nie do utrzymania, szczególnie przy dość ograniczonym kapitale zaangażowanym na tym etapie cyklu giełdowego. Mimo prawdopodobnego utrzymania się dobrych nastrojów w kolejnych tygodniach, wiele małych i średnich spółek wśród obecnych liderów wzrostów będzie w niedługim czasie drastycznie przecenionych.
Krótkoterminowa przyszłość WIG20 tymczasem rysuje się raczej w różowych barwach. Po wczorajszej wręcz euforycznej końcówce i zbliżeniu się do 1650 punktów powinniśmy zaraz zobaczyć lekkie schłodzenie nastrojów, lecz kontynuacja zwyżki w kolejnych tygodniach cechuje się większym prawdopodobieństwem. Za zdecydowanie negatywny sygnał należałoby przyjąć zapełnienie wczorajszej luki hossy. Jest to na tyle silne wsparcie, że przy scenariuszu wzrostowym nie powinno zostać przełamane.