Największy w Europie producent kotłów oraz urządzeń ochrony środowiska dla energetyki ma wielkie problemy. Kilka dni temu pisaliśmy o tym, że w marcu firma Rafako, zatrudniająca prawie 1300 pracowników, może stracić płynność finansową i stanąć przed widmem bankructwa.
O weryfikację m.in. tezy o tym, że wkrótce może zabraknąć w spółce pieniędzy na wypłaty wynagrodzeń, zapytaliśmy samego prezesa Rafako, który misji ratunkowej w spółce podjął się pod koniec stycznia.
Radosław Domagalski-Łabędzki, który był już m.in. szefem państwowego KGHM-u i wiceministrem w rządzie Beaty Szydło, stara się nieco tonować nastroje, choć nie ukrywa, że jest źle i nie dementuje jednoznacznie głosów o groźbie bankructwa.
- Sytuacja istotnie jest poważna, ale pod kontrolą. Niemniej jednak wymaga szybkich działań. Widzimy wolę pomocy ze strony agend rządowych - wskazuje w rozmowie z money.pl.
Podkreśla, że wciąż czeka na ogłoszenie w Monitorze Sądowym podjętej już przez sąd decyzji o zatwierdzeniu układu Rafako z wierzycielami, bo dopiero od jej ogłoszenia biegnie termin uprawomocnienia.
- Dopiero uprawomocnienie zatwierdzenia układu pozwoli nam kontynuować proces restrukturyzacji, a zarazem z pewnością poprawi postrzeganie spółki na rynku u jej partnerów i wpłynie pozytywnie na wiarygodność Rafako - tłumaczy.
Szukanie inwestora
Prezes liczy z jednej strony na pomoc państwa, a z drugiej na wsparcie inwestora.
- Bez inwestora spółka oczywiście nadal ma szanse na przetrwanie, ale będzie musiała znacznie ograniczyć działalność. Będzie jej brakowało dostępu do kapitałów, a bez tego trudno startować w przetargach, tym bardziej, że będzie musiała także realizować układowe zobowiązania - wskazuje Radosław Domagalski-Łabędzki.
Dodaje, że bez inwestora Rafako będzie zmuszone znacznie ograniczy działalność, skupi się na modernizacjach i serwisie obiektów energetycznych czy działalności usługowej.
Czytaj więcej: Afera Retail Parks Fund. Poszkodowani szukają sprawiedliwości i chcą od banku 90 mln zł
- W efekcie na zwolnieniu 400 pracowników, co zakładały trwające obecnie zwolnienia grupowe, się raczej nie skończy - przyznaje.
Aktualnie Rafako zatrudnia 1280 osób. 1 kwietnia, po zakończeniu rozpoczętego jesienią procesu zwolnień grupowych, powinno zostać około 1000 pracowników.
- Tylko pomoc państwa lub pozyskanie inwestora może zahamować proces redukcji zatrudnienia na założonym etapie - podkreśla prezes i jednocześnie zaznacza, że będzie to możliwe tylko w przypadku uprawomocnienia się decyzji o układzie z wierzycielami. Bo bez tego firma wróci do punktu wyjścia z połowy ubiegłego roku.
Trzy ważne miesiące
Jak przebiega proces poszukiwania inwestora, który postawiłby Rafako na nogi? Zarząd przyznaje, że proces jest w toku, a nawet jest już jakiś odzew i zainteresowanie.
- Jeśli chodzi o harmonogram, to postawiliśmy sobie bardzo ambitny cel, by w ciągu trzech miesięcy doprowadzić do ostatecznych decyzji inwestorów - wskazuje w rozmowie z money.pl Maciej Stańczuk, odpowiedzialny w zarządzie za znalezienie inwestora.
Firma doradcza PwC szacuje, że z uwagi na powiązania właścicielskie oraz operacyjne ewentualna upadłość Rafako oznaczałaby straty wielu prywatnych firm - w wysokości blisko 300 mln zł. Do tego nawet miliard złotych mogą stracić spółki Skarbu Państwa.