Po niespełna tygodniu przerwy cena ropy naftowej powoli powraca do poziomu 50 dolarów za baryłkę. W środę rano była ona wyceniana na niespełna 49 dolarów. Na wzrost cen miało wpływ między inny ogólne uspokojenie na rynkach finansowych oraz ostatnie dane o zapasach ropy w USA.
Ropa typu Brent kosztuje już 50 dolarów za baryłkę. Ponownie zatem notowania tego surowca zbliżają się do najwyższego poziomu od października ubiegłego roku. Na początku czerwca tego roku cena ropy przebiła poziom 52 dolarów za baryłkę.
Według najnowszych danych Departamentu Energii USA, zapasy ropy naftowej w ciągu tygodnia zmalały o 4,1 baryłek, czyli bardziej niż spodziewał się tego rynku. Analitycy spodziewali się spadku zapasów o 2,3 mln baryłek. Tydzień wcześniej ilość zgromadzonej ropy poszła w dół o 0,9 mln baryłek.
Notowania cen ropy typu Brent w tym tygodniu src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1466982000&de=1467223200&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=oil.z&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>
We wtorek wieczorem dane o zapasach paliw podał Amerykański Instytut Paliw (API). Według raportu, zapasy ropy zmniejszyły się o 3,9 mln baryłek, czyli mocniej niż zakładano (prognozowano spadek o 2,3 mln baryłek).
Dorota Sierakowska, analityk surowcowy DM BOŚ jako przyczynę wzrostu cen ropy wskazuje również sytuację w Norwegii.
- W Norwegii trwają właśnie negocjacje płacowe pomiędzy firmami wydobywczymi a pracownikami kilku dużych pól naftowych w tym kraju. Jeśli kompromis nie zostanie osiągnięty do piątku, to w sobotę prawdopodobnie rozpocznie się zapowiadany przez związki zawodowe strajk, który może obniżyć produkcję ropy naftowej w Norwegii nawet o 18 procent - komentuje Dorota Sierakowska.
Dodała również, że przyczyną obserwowanego obecnie wzrostu cen ropy naftowej jest czysto techniczne odreagowanie po wcześniejszych dynamicznych spadkach.