Około 150 mld dolarów w ciągu zaledwie jednego dnia wyparowało z giełdy w Brazylii. Po raz ostatni z tak dużymi spadkami na tamtejszym rynku mieliśmy do czynienia po bankructwie banku Lehman Brothers w 2008 r. Tym razem w tle jest jednak skandal polityczny.
Krach na giełdzie w Sao Paulo, a do tego gwałtowne osłabienie brazylijskiej waluty - to efekty wybuchu kolejnej politycznej bomby, który wstrząsnął Brazylią. Prezydent tego kraju, Michel Temer, może pożegnać się ze stanowiskiem. Okazało się bowiem, że miał proponować łapówkę jednemu z parlamentarzystów w zamian za zachowanie milczenia o jego udziale w aferze korupcyjnej związanej z koncernem Petrobras. Przypomnijmy, że o udział w niej podejrzanych jest ponad 300! polityków.
Korupcja na najwyższych szczeblach władzy w Brazylii nie jest niczym nowym. W 2015 r. krajem wstrząsnęła afera wokół koncernu naftowego Petrobras, a rok później z fotela prezydenta musiała ustąpić Dilma Rousseff, oskarżana o wpędzenie brazylijskiej gospodarki w poważne kłopoty finansowe.
Tym razem jednak sprawa Michela Temera wywołała prawdziwą panikę wśród inwestorów. W ciągu zaledwie jednej sesji główny indeks brazylijskiego parkietu Bovespa stracił 9 proc. wartości. Jak podaje agencja Bloomberg, oznacza to, że z tamtejszego rynku wyparowało 150 mld dolarów - analitycy nazwali to wybuchem bomby atomowej na giełdzie.
Główny indeks giełdy w Brazylii od 16 maja src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1494922456&de=1495166400&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=BVSP&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&fr=1&w=600&h=300&cm=0&lp=1&rl=1"/>
Afera nie pozostała też bez wpływu na brazylijską walutę - w jednej chwili real stracił do dolara około 8 proc. - jeszcze w czwartek rano dolar kosztował 3,14 reala, po południu już 3,39 reala.
Warto zauważyć, że krach przyszedł po okresie względnego spokoju na brazylijskim rynku. W ostatnich miesiącach giełda w Sao Paulo zyskiwała na fali tych samych informacji, które pozwoliły na hossę również w Warszawie. Pretekstem do wzrostów stał się wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA i obietnica reform, które miałyby ożywić największą gospodarkę świata. To zachęciło wielkich inwestorów do lokowania środków na giełdach i w walutach tzw. rynków wschodzących.
Teraz widać, że kolejny polityczny kryzys w Brazylii może stać się poważnym ciosem dla inwestorów. Podczas czwartkowej sesji na tamtejszym parkiecie wyprzedaż akcji była tak duża, że władze giełdy były nawet zmuszone do zawieszania notowań - wspomniany już koncern naftowy Petrobras tracił nawet 20 proc. Z kolei kurs Banku Brazylii spadł o ponad 25 proc., a spółki energetycznej Eletrobras o ponad 15 proc.
Najnowsza odsłona politycznego skandalu w Brazylii wybuchła po tym, gdy dziennik "O Globo" dotarł do nagrania rozmowy prezydenta Eduardo Cunhą, któremu to obecny prezydent zawdzięcza dojście do władzy. Miał mu proponować łapówkę w zamian za milczenie o jego udziale w aferze Petrobrasu.
Jak donosi Bloomberg, afera wywołała falę protestów w Brazylii. Wygląda jednak na to, że prezydent nie zamiesza dobrowolnie ustąpić ze stanowiska. Bardzo możliwe jest więc to, że zostanie wobec niego wszczęta procedura tzw. impeachmentu, a więc odsunięcia od władzy. Wygląda więc na to, że polityczny chaos w Brazylii będzie się pogłębiał.
Można założyć, że nie będzie to sprzyjać brazylijskiej gospodarce, która i tak od kilku lat jest pogrążona w kryzysie. Według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego w 2015 i 2016 r. PKB Brazylii spadał w tempie ponad 3 proc. rocznie. Dopiero ten rok ma przynieść symboliczne odbicie o 0,2 proc. Pytanie, czy tej i tak słabej prognozy nie będzie trzeba zweryfikować.