Dynamiczny rozwój polskiego rynku finansowego oraz liberalizacja polityki sektora bankowego związana z finansowaniem fuzji i przejęć mogą sprawić, że coraz częstsze będą próby wrogich przejęć, uważa Rafał Olejnik, adwokat, parter zarządzający kancelarii Dowlegal. Zwrócił uwagę, że coraz częściej ofiarami próby wrogiego przejęcia padają niewielkie, rodzinne firmy.
"Zjawisko wrogiego przejęcia nie jest w Polsce czymś nowym. Rynek doskonale pamięta historię batalii Bauera i Kruka czy Polfy Kutno i włoskiej firmy Recordati. Nie wspomnę o brutalnej i wyniszczającej walce w akcjonariacie Wirtualnej Polski. Głośnym sporem korporacyjnym był też konflikt Kredyt Inkaso i Best, gdzie, jak podawały obydwie spółki, rozmowy na temat połączenia przerodziły się w jedną z bardziej spektakularnych prób wrogiego przejęcia ostatnich lat w Polsce" - powiedział Olejnik, cytowany w komunikacie.
Zjawisko wrogiego przejęcia nie jest jednoznacznie zdefiniowane przez polskie prawo, podkreślono w materiale.
"Opierając się na orzecznictwie z USA lub krajów Europy Zachodniej oraz praktyce, można je określić jako konflikt dotyczący kontroli w spółce kapitałowej. Przesłanką do stwierdzenia wystąpienia takiej próby jest podjęcie przez zarząd podmiotu przejmowanego działań obronnych. Mechanizmy, które można zastosować w tym przypadku, zarówno prewencyjne, jak i doraźne, leżą przede wszystkim w kompetencji zarządu spółki kapitałowej, choć część z nich może być wykonywana również przez organ stanowiący - walne zgromadzenie. Niemniej jednak na polskim rynku kapitałowym wykrystalizowało się kilka koncepcji związanych z działaniami obronnymi, które uchronią spółkę przed 'najeźdźcą'" - czytamy w komunikacie.
Ekspert wskazał jednocześnie, że ze względu na skalę zasobów oraz jakość kultury korporacyjnej, szczególnie narażone na próby wrogiego przejęcia są nie tylko duże spółki z rozdrobnionym akcjonariatem, ale też firmy działające w sektorze MŚP.
"Doświadczenie pokazuje, że coraz częściej ofiarami próby wrogiego przejęcia padają niewielkie, rodzinne firmy. Często ich zaskoczeni właściciele nie wiedzą jak się bronić przed dobrze przygotowanym i doświadczonym przeciwnikiem. Są to sprawy o wiele mniej medialne niż spory dużych spółek publicznych, dlatego też mało o nich słyszymy. Szacuję, że w skali roku może to być nawet kilkadziesiąt przypadków, a liczba ta stale rośnie" - powiedział Olejnik.
Według niego, często bywa, że intencją agresora nie jest przejęcie spółki, ale rozpoczęcie wyniszczającego sporu z właścicielem, który ma go skłonić do zawarcia wielomilionowej ugody.
"Koszty takich postępowań idą w miliony. Niestety, swoistym zaproszeniem do ataku bardzo często jest niska świadomość zagrożeń wśród właścicieli firm, a terminy, w jakich sądy rozstrzygają takie spory, mogą powodować, że z rodzinnego biznesu zostaną tylko zgliszcza" - podsumował parter zarządzający kancelarii Dowlegal.