Obawy o kondycję chińskiej gospodarki i ewentualny kryzys, który mógłby się rozlać po całym świecie, mocno wystraszyły inwestorów. Giełdy w poniedziałek wystartowały w fatalnym stylu i tak samo kończą dzień. Inwestorów zmroziła informacja o ponad 8-proc. spadkach na rynku akcji w Chinach. Na rynkach finansowych zapanowała panika, która przyniosła taką samą przecenę na warszawskim parkiecie.
WIG20, grupujący największe spółki z GPW, tracił już ponad 7 proc.! Tak dużego ruchu w dół nie obserwowaliśmy od października 2008 roku, kiedy kurs indeksu tąpnął ponad 8 proc., a chwilę później w USA i Europie Zachodniej wybuchł kryzys, z którym do dziś niektóre kraje nie potrafią sobie poradzić.
Przebieg poniedziałkowej sesji na giełdzie w Warszawie src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1440399600&de=1440429000&sdx=1&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=WIG20&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&st=1&fr=1&w=605&h=284&cm=0&lp=1&rl=1"/>
WIG20 zbliżył się na odległość kilkunastu punktów do okrągłej granicy 2000. Od lipca 2009 roku nie zdarzyło się, żeby był niżej. Na koniec sesji na szczęście udało się zniwelować straty do 5,66 proc. W podobnie fatalnym stylu zakończyły inne indeksy warszawskiej giełdy.
Spadek indeksu jest niewielki przy tym, jakie straty ponoszą poszczególne spółki i posiadacze ich akcji. Blisko jedną trzecią oszczędności stracili w ciągu kilku godzin inwestorzy Bogdanki. Okazało się, że firma może stracić jednego ze swoich największych klientów. Tymczasem prezes Bogdanki od dłuższego czasu twierdzi, że na rynku węgla trwa nieuczciwa gra. Więcej na ten temat pisaliśmy tutaj...
Z kolei akcje miedziowego giganta z Lubina KGHM traciły w pewnym momencie ponad 14 procent. Oznacza to, że w ciągu jednego dnia wartość rynkowa spółki zmniejszyła się o niecałe 2,5 miliarda złotych. Spowalniające tempo wzrostu drugiej największej gospodarki świata wywołuje silną presję na spadek cen surowca. KGHM jest ósmym producentem miedzi na świecie. W pierwszych sześciu miesiącach tego roku wydobył jej 500 tys. ton. Więcej na ten temat pisaliśmy tutaj...
Panika udziela się inwestorom niezależnie od szerokości geograficznej
Dawno nie mieliśmy tak panicznej reakcji inwestorów. W WIG20 żadna spółka nie broni się przed atakiem sprzedających. Najlepszy Bank Pekao jest 3 proc. pod kreską. Pod presją znalazł się cały rynek warszawskiej giełdy. Drożeją akcje tylko kilkunastu spółek, podczas gdy ponad 400 tanieje.
Krajowy rynek na zamieszaniu w Chinach traci najmocniej wśród najważniejszych giełd Europy, choć zarówno we Frankfurcie, jak i Londynie spadki są wyjątkowo głębokie.
Przebieg poniedziałkowej sesji na giełdach w Europie src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1440399600&de=1440431100&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=WIG20&colors%5B0%5D=%230082ff&s%5B1%5D=DAX&colors%5B1%5D=%23e823ef&s%5B2%5D=CAC&colors%5B2%5D=%23ef2361&s%5B3%5D=FTSE&colors%5B3%5D=%234dadff&s%5B4%5D=FTSEMIB&colors%5B4%5D=%2381faff&fg=1&tiv=0&tid=0&tin=0&fr=1&w=605&h=284&cm=1&lp=3&rl=1"/>
Niewiele lepiej jest za oceanem. Wszystkie nowojorskie giełdy są na minusie. NASDAQ w najgorszym momencie tracił już dzisiaj 8,5 proc. Nie ma więc mowy o odbiciu po fatalnym piątku, kiedy na zamknięciu Dow Jones Industrial spadł o 530,94 pkt. (3,12 proc.) do 16.459,75 pkt. W ciągu ostatnich pięciu lat tylko czterokrotnie ten indeks kończył dzień stratą przekraczającą 400 punktów.
Na wartości tracą też surowce oraz waluty rynków wschodzących. Analityk surowcowy DM BOŚ Dorota Sierakowska wskazała, że w poniedziałek rano za baryłkę ropy WTI trzeba było zapłacić poniżej 39 dolarów. - Ostatni raz podobne poziomy cen ropy można było zaobserwować w 2009 r., po pamiętnym krachu na rynkach finansowych jesienią 2008 r. - stwierdziła. Dodała, że mocno traciły też notowania miedzi, której cena znalazła się na najniższym poziomie od lipca 2009 r.
Tegoroczne notowania ropy naftowej src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1420066800&de=1440367200&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=oil.z&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&tid=0&fr=1&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>
Reakcję widać na rynkach walut. Eurodolar rośnie ponad 2 proc., co oznacza osłabienie dolara. Amerykanie są bardziej powiązani gospodarczą z Chinami niż Europa. - To właśnie wydarzenia chińskie w największym chyba stopniu, większym niż np. dane makro z USA, stoją za odwrotem od dolara. Po pierwsze, jest to po prostu ucieczka od waluty amerykańskiej, gdy narasta pogląd, że stopy procentowe nie zostaną podniesione we wrześniu, a być może nie dojdzie do tego też w grudniu - komentuje Tomasz Witczak, analityk FMCM.
Zaskakująco spokojnie jest na złotym. - Nasza waluta traciła wobec euro, równocześnie umocniła się względem amerykańskiego dolara - wylicza analityk domu maklerskiego Banku Ochrony Środowiska Konrad Ryczko. Ok. godz. 17.10 za euro trzeba było zapłacić 4,23 zł, za dolara 3,66 zł, a za franka szwajcarskiego 3,90 zł.
To wstęp do kolejnego kryzysu światowego?
- Obawy o kondycję chińskiej gospodarki przyjmują coraz bardziej ekstremalną formę - zauważa Marcin Kiepas, analityk Admiral Markets. - Dziś już możemy mówić o panice na rynkach finansowych. Inwestorzy nie tylko boją się kryzysu, ale przede wszystkim tego, czy tamtejsze władze sobie z nim poradzą. Kondycja chińskiej gospodarki budzi wątpliwości od dłuższego czasu. Ostatnio strach jest jednak z każdym dniem większy i rozlewa się na cały świat - zauważa ekspert. - To o tyle ważne, że kryzys w Chinach będzie musiał oznaczać kryzys ogólnoświatowy - dodaje.
Ekonomista Banku Pekao Adam Antoniak wyjaśnił, że obserwowana w poniedziałek sytuacja na rynkach jest w dużej mierze pokłosiem coraz większych obaw o kondycję chińskiej gospodarki. W osdtatni piątek Markit Ekonomics opublikował wskaźnik wyprzedzający koniunktury PMI dla tamtejszego przemysłu, którego odczyt okazał się najniższy od 6 lat i wyraźnie poniżej poziomu 50 pkt. Poziom ten stanowi granicę pomiędzy rozwojem tego sektora, a jego kurczeniem się. - To dodatkowo nasiliło obawy o stan chińskiej gospodarki - wskazał.
- Inwestorzy obawiają się, że jeśli sytuacja w Państwie Środka będzie niekorzystna, to odbije się to również na globalnej gospodarce. W efekcie giełdy na świecie zaczęły tracić - mówił. - Na razie jednak wszystko to są spekulacje. Musimy poczekać na twarde dane z Chin, aby przekonać się, czy ten negatywny scenariusz faktycznie się realizuje - zaznaczył.
Zdaniem Rolanda Paszkiewicza, dyrektora ds. analiz CDM Pekao, inwestorzy obawiają się tego, co wydarzy się w przyszłości. - Chińczycy zdewaluowali swoją walutę. Niektórzy analitycy uważają, że to dopiero wstęp do wojny walutowej. To rzecz niespotykana od ponad 20 lat. Stąd ten strach - powiedział w TVN Biznes i Świat.
Nie można jeszcze mówić o całościowym, ogólnym i długotrwałym kryzysie finansowym na świecie, tym niemniej to, co dzieje się w Chinach, a także w paru innych krajach azjatyckich, jest problematyczne - zauważa Tomasz Witczak z FMCM. Dodaje, że naturalnie gracze forexowi i giełdowi starają się wyprzedzać fundamenty (dane z rynku - przyp. red.), co jeszcze bardziej nakręca efekt lawiny.
Wszystkiemu winne Chiny. Władze bezradne
Dla obserwatorów rynku, którzy śledzą wydarzenia w Chinach, tąpnięcie nie powinno być zaskoczeniem. Z mocnymi spadkami mieliśmy już do czynienia na początku lipca. W money.pl pisaliśmy wówczas o tym, że giełdzie w Państwie Środka pęka potężna bańka spekulacyjna. Warto przypomnieć, że w ciągu 12 miesięcy główny indeks Shanghai Composite wzrósł o ponad 160 procent.
Na przełomie czerwca i lipca chińskie władze zaczęły podejmować dość desperackie działania, które miały zahamować spadki. Powołano między innymi specjalny fundusz, który miał skupować akcje. Do tego wprowadzono zakaz sprzedawania akcji przez inwestorów posiadających więcej niż 5 procent walorów danej spółki. Jak pokazują ostatnie dni, a w szczególności poniedziałkowa sesja, te działania nie przyniosły żadnych rezultatów. Na nic zdały się też zapowiedzi, że fundusze emerytalne mają dostać pozwolenie na to, by kupować akcje.
Dodatkowy problem z giełdą w Chinach polega na tym, że jest na niej obecnych bardzo wielu drobnych inwestorów, którzy ulokowali tam swoje oszczędności. Szacuje się, że na chińskiej giełdzie gra obecnie ponad 100 milionów Chińczyków.
- Skala jest rzeczywiście gigantyczna. Przekładając ją na polskie warunki, można powiedzieć, że Chińczycy przeżywają teraz to, co Polacy w 1994 roku, gdy wszyscy chcieli zostać milionerami i masowo rzucili się na akcje prywatyzowanego Banku Śląskiego - powiedział na początku lipca w Money.pl Paweł Cymcyk, analityk z ING TFI.