"Rosyjscy politycy oferują tysiąc dolarów za każdego rekruta, który zostanie zwerbowany przez swojego znajomego do wojska" - czytamy w polsatnews.pl. Według Ośrodka Studiów nad Wojną (ISW) "nasila się problem" związany z rekrutacją. Do wojenkomatów zgłasza się coraz mniej Rosjan chętnych do pójścia na front.
Dlatego Michaił Jewrajew, który zarządza znajdującym się pod Moskwą obwodem jarosławskim, zaproponował, że można otrzymać równowartość 1150 dol. za przyprowadzenie znajomego czy członka rodziny do komisji wojskowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednak zdaniem wiceprzewodniczącego Komisji Dumy Państwowej ds. Budownictwa i Legislacji Jurija Sinelszczikowa jest to rozwiązanie ryzykowne. Jego zdaniem Rosjanie "mogą go nadużywać". Drugą kwestią jest budżet, co może być problematyczne w przypadku dużej liczby chętnych.
A tych nie brakuje. "Jak informuje rosyjski opozycyjny portal Cherta duża część osób podpisuje kontrakty, aby zarobić pieniądze na spłatę długów zaciągniętych na grach hazardowych".
Poborowi z kraju nie wyjadą
Rosjanie chcą zatrzymać poborowych w kraju. Dlatego Kreml rozwija system mający zapobiegać wyjeżdżaniu potencjalnych żołnierzy. Moskwa wdraża "system wymiany informacji" między ministerstwem obrony a Federalną Służbą Bezpieczeństwa (FSB), którego celem jest przekazywanie danych potencjalnych poborowych do Służby Granicznej FSB i zapobieganie ich wyjazdowi z kraju. System ten ma być w pełni funkcjonalny przed tegorocznym jesiennym poborem.
Rosja przeprowadza dwa pobory rocznie, w efekcie których każdego roku powoływanych do wojska jest ponad 250 tys. osób.