Istniejące od kilkudziesięciu lat niemieckie świadczenie rodzinne doczekało się kolejnej waloryzacji. Kindergeld od 1 lipca wzrosło o 10 euro na każde dziecko. Na pierwsze i drugie dziecko dostaje się teraz 204 euro, na trzecie 210 euro, a na czwarte i każde kolejne – 235 euro miesięcznie.
Kindergeld wypłacane jest nie tylko obywatelom Niemiec, przysługuje także dzieciom z krajów UE, których przynajmniej jeden rodzic pracuje i jest zameldowany w Niemczech. Co więcej, dziecko nie musi być obok rodzica – świadczenie przysługuje także na dzieci, które z drugim rodzicem lub opiekunem prawnym zostały w Polsce.
A dzieci mieszkających w Polsce i korzystających z niemieckiego świadczenia jest sporo. Jak podaje "Der Spiegel", w całym 2018 r. Niemcy wypłaciły łącznie 402 mln euro na 252 tys. dzieci obcokrajowców niemieszkające w tym kraju. Z tego największą grupę stanowią polskie dzieci - blisko 124 tys.
W krajach Wspólnoty obowiązuje jednak pierwszeństwo wypłat. Dla przykładu, jeśli mąż pracuje w Niemczech, a żona wychowuje dzieci w Polsce, to pierwszeństwo wypłaty leży po stronie niemieckiego rządu. Jednak jeśli żona, która została z dziećmi w Polsce, również pracuje – pierwszeństwo przechodzi na polski rząd.
Czytaj też: Niemcy podnoszą kindergeld i emerytury
Ustalenie pierwszeństwa jest bardzo istotne. Pobierającym niemieckie Kindergeld, w Polsce nie przysługuje już 500+, bo świadczenie jest niższe od niemieckiego. Natomiast w drugim wariancie należy złożyć wniosek o 500+ w Polsce, wtedy Niemcy mają obowiązek wypłacenia tzw. dodatku dyferencyjnego, czyli dopłacenia do polskiego świadczenia tyle, by kwota równała się z wysokością Kindergeld.
W praktyce oznacza to, że jeśli w Polsce rodzic ma przyznane 500 zł na dziecko, a współmałżonek pracuje i mieszka w Niemczech, to niemiecki rząd ma obowiązek wyrównania tego świadczenia do kwoty 204 euro, tj. ok. 864 zł. Na konto rodzica wpłyną dodatkowe ok. 364 zł, a właściwie blisko 86 euro. Kwota wyrównania będzie oczywiście wyższa, jeśli w rodzinie jest troje dzieci, a jeszcze wyższa, gdy jest ich czworo lub więcej.
Przy trojgu dzieci z Kindergeld przysługuje kolejno: 204 euro, 204 euro oraz 210 euro – razem daje to 618 euro, czyli ok. 2618 zł. W Polsce natomiast na troje dzieci z budżetu państwa wypłacone zostanie łącznie 1500 zł. W przypadku wariantu jak powyżej, niemiecki rząd dopłaci różnicę, czyli ponad 1100 zł miesięcznie.
Przy czworgu dzieci łączna kwota wypłacana przez Kindergeld wzrasta do 853 euro, czyli ok. 3614 zł. W Polsce z 500+ na czwórkę dzieci rodzic dostanie 2000 zł, w wariancie jak wyżej, niemiecki rząd dopłaci ponad 1600 zł.
Jeśli rodzic nie pobiera 500+ w Polsce, Niemcy wypłacą oczywiście pełną kwotę należną przy świadczeniu Kindergeld, trzeba jednak udowodnić, że w naszym kraju świadczenie nie jest wypłacane.
Niemiecką politykę prorodzinną w rozmowie z money.pl zachwala Joanna Pichet-Gwara, od lat mieszkająca w Berlinie. Wraz z mężem żyją, pracują i wychowują córkę w Niemczech.
- Oceniam ją bardzo wysoko, na pewno zachęca do zakładania rodziny. Kobiety czują się tu pewnie i bezpiecznie finansowo. Korzystamy z Kindergeld, mamy również dwujęzyczny żłobek, który jest bezpłatny. Wszystkie żłobki i opieki dzienne w Berlinie są dofinansowane. Każdy kto się tu melduje dostaje przydział na żłobek oraz Kindergeld na dziecko – mówi nam pani Joanna.
Po złożeniu wniosku z kompletną dokumentacją przyznanie Kindergeld zajmuje od 2 do 6 miesięcy. I właśnie maksymalnie do 6 miesięcy wstecz jest wypłacane wyrównanie, dlatego rodzice czekający na decyzję nie stracą na tym, że postępowanie się przeciąga.
Wyłudzenia Kindergeld. Niemcy pracują nad zaostrzeniem przepisów
Mimo że Polacy - i nie tylko - bardzo chwalą sobie niemieckie świadczenia, do przyznania Kindereld trzeba spełnić sporo wymogów biurokratycznych. Odkąd w Polsce działa 500+, by otrzymać Kindergeld w pełnej kwocie, trzeba udowodnić w niemieckich urzędach, że nie korzysta się z polskiego świadczenia. Brak odpowiednich dokumentów, nawet jeśli 500+ nie jest pobierane, niemiecki urząd może uznać za próbę wyłudzenia i automatycznie obniżyć Kindergeld.
A ma być jeszcze trudniej. System zaczyna się uszczelniać, bo niemiecki rząd spostrzegł, że często dochodzi właśnie do wyłudzania świadczeń - głównie dotyczy to fałszywych zaświadczeń o zatrudnieniu. Prawo jeszcze się nie zmieniło, póki co jest to tematem głośnych dyskusji w Bundestagu, odpowiedniku polskiego Sejmu. Choć na początku czerwca przyjęto projekt ustawy, która ma uderzać m.in. w pracę na czarno czy wyłudzanie zasiłków Kindergeld, to z zaostrzeniem przepisów dotyczących wypłaty świadczeń rodzinnych nie zgadza się wielu polityków.
Czytaj też: Polakom będzie trudniej dostać "niemieckie 500+"
Trudno przewidzieć, czy przepisy zostaną zaostrzone. Z kolei, jak mówiła wcześniej w rozmowie z money.pl pani Franciszka, mieszkanka przygranicznego Görlitz, zmiany nie dotkną tych, którzy uczciwie pracują. - Nie tylko nie mam nic przeciwko, ale nawet jestem zwolenniczką takich propozycji. Polacy często przyjeżdżają do Niemiec, by żerować na świadczeniach. Oni szkodzą przede wszystkim nam, uczciwie pracującym Polakom. Psują nam wizerunek. Więc dobrze, że Niemcy zaczynają na poważnie walczyć z tym zjawiskiem – twierdzi Polka.
Nim dojdzie do zaostrzenia prawa, warto się skupić na tym co będzie na pewno. Niemcy planują kolejną waloryzację Kindergeld już w styczniu 2021 r. o kolejne 15 euro. Stawki kształtowałyby się wtedy następująco: 219 euro na pierwsze i drugie dziecko, 225 euro na trzecie dziecko oraz 250 euro na czwarte i każde kolejne dziecko.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl