Znamy już wstępne wyniki działalności indywidualnych inwestorów mieszkaniowych w 2019 r. Chodzi po prostu o osoby prywatne, które budują domy na własne potrzeby. Tacy inwestorzy w 2019 r. na terenie całego kraju rozpoczęli budowę 90 314 nowych domów. Jak zauważa portal RynekPierwotny.pl, to więcej niż w 2018 r. (85 304 domy). Budowlana ofensywa prywatnych inwestorów jest jednak praktycznie niewidoczna w wielu powiatach. Będzie to miało swoje długookresowe konsekwencje, o których teraz myśli niewiele osób.
Połowa domów jest budowana w 20 proc. lokalizacji
Jeżeli dokładniej sprawdzimy ubiegłoroczne wyniki prywatnych inwestorów mieszkaniowych, to okaże się, że są one bardzo zróżnicowane w skali powiatów i miast na prawach powiatu. Poniższa tabela prezentuje czołówkę, czyli dwadzieścia porównywanych lokalizacji, które w 2019 r. cechowały się największą liczbą rozpoczętych domów (na własne potrzeby). W pięciu wiodących powiatach, liczba rozpoczynanych domów przekroczyła 1000. Mowa o następujących lokalizacjach:
- Domy w pow. poznańskim - 1 795
- Domy w pow. wrocławskim - 1 148
- Domy w pow. krakowskim - 1 132
- Domy w pow. kieleckim - 1 090
- Domy w pow. rzeszowskim - 1 008
Wg ekspertów portalu RynekPierwotny.pl wspomniane powiaty już od dawna znajdują się w czołówce pod względem intensywności budownictwa jednorodzinnego. Bardzo dobre wyniki od lat notują również inne powiaty położone blisko dużych miast (np. piaseczyński, białostocki, lubelski oraz kartuski). Warto dodać, że w jednej piątej badanych lokalizacji przez cały 2019 r. rozpoczęto aż połowę budów nowych domów.
Na drugim końcu klasyfikacji znajdują się powiaty i miasta, w których przez cały 2019 r. rozpoczęto budowę mniej niż 100 domów. W całej Polsce znajdziemy aż 89 takich lokalizacji. Są one bardzo różnorodne. Przykładowo minimalna liczba domów rozpoczynanych na terenie bardzo "drogiego" Sopotu wydaje się zrozumiała i mało niepokojąca. Inna sytuacja dotyczy chociażby powiatu głubczyckiego, w którym przez cały miniony rok rozpoczęto budowę tylko 24 nowych domów. Inne powiaty cechujące się niskim poziomem aktywności budowlanej osób prywatnych, znajdziemy zwykle z dala od większych miast albo blisko wschodniej lub zachodniej granicy kraju.
Aglomeracje rosną kosztem "ściany wschodniej"
Ubiegłoroczne wyniki dotyczące budowy domów przez prywatnych inwestorów, raczej nie wydają się szczególnie zaskakujące. Stanowią one przedłużenie trendu widocznego już od dłuższego czasu. Mowa o silnej koncentracji młodszych pracowników oraz ich potencjału ekonomicznego w okolicach większych miast. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy ze skali tego zjawiska, które w krótkim czasie kompletnie zmienia nasz kraj. Warto zatem spojrzeć na poniższą mapę. Prezentuje ona zmiany oficjalnej liczby ludności wszystkich polskich gmin w latach 2010-2016. Takie zmiany uwzględnione w lokalnej ewidencji ludności, bardzo często wiążą się z zakupem mieszkania lub zakończeniem budowy domu.
Poniższa mapa pokazuje, że w niektórych gminach przez 6 lat liczba ludności wzrosła o więcej niż 10 proc. Mowa o tych obszarach, które zostały zaznaczone najbardziej intensywnym odcieniem czerwieni. Wśród nich znajdziemy nawet gminy cechujące się sześcioletnim przyrostem liczby ludności o 20-30 proc. Jak nietrudno zauważyć, najwięcej intensywnie rosnących gmin znajduje się pod Warszawą, Trójmiastem, Wrocławiem oraz Poznaniem.
Niepokojąco wygląda natomiast liczba gmin oznaczonych kolorem ciemnofioletowym. Na ich terenie przez 6 lat liczba ludności oficjalnie spadła o 5-13 proc. Realne spadki niestety mogły być jeszcze większe.
Szczególnie dużą liczbą takich problematycznych gmin cechuje się województwo podlaskie. Niepokoi również sytuacja województwa lubelskiego, zachodniopomorskiego, opolskiego, warmińsko - mazurskiego i świętokrzyskiego. Na terenie sześciu wspomnianych województw będzie pojawiać się coraz więcej dylematów dotyczących np. likwidacji niektórych szkół i oddziałów szpitalnych.
Autor: Andrzej Prajsnar, ekspert portalu RynekPierwotny.pl