Parlamentarzyści z Abchazji podjęli decyzję o zniesieniu kontrowersyjnej umowy inwestycyjnej z Rosją - informuje "The Moscow Times". Niekorzystna dla Rosji decyzja to efekt licznych protestów oraz dymisji lidera regionu.
Abchazja, region położony między Morzem Czarnym a Kaukazem, zyskał na popularności wśród rosyjskich turystów. Choć powszechnie uznawany jest za część Gruzji, to podobnie jak Osetia Południowa, pozostaje pod kontrolą Rosji od czasu krótkotrwałego konfliktu z Gruzją w 2008 r.
Abchaski parlament przegłosował anulowanie umowy z Rosją wynikiem 21 do 0, przy dwóch osobach wstrzymujących się od głosu - podała agencja informacyjna Apsny.
Abchaska opozycja tłumaczyła, że umowa gwarantowała preferencyjne warunki dla inwestycji na kwotę ponad 2 mld rubli (ok. 18,8 mln dol.) i dawałaby zamożnym Rosjanom zielone światło na masowe nabywanie lokalnych nieruchomości.
Niespotykane protesty
Jak przypomina "The Moscow Times", umowę podpisali ministrowie gospodarki Rosji i Abchazji w Moskwie 30 października. To wywołało niespotykany dotąd sprzeciw społeczeństwa. Ludzie wyszli na ulice. Demonstrujący zablokowali drogi i zajęli budynki rządowe. Zarzucali ówczesnemu prezydentowi Asłanowi Bżanii, że przedkłada interesy rosyjskie nad potrzeby Abchazji.
Po jego rezygnacji stanowisko objął wiceprezydent, choć Bżania zapowiedział aspiracje do ponownego kandydowania w wyborach prezydenckich planowanych na 15 lutego. Niektórzy członkowie opozycji zasugerowali, że możliwa jest rewizja umowy inwestycyjnej po wyborach.
Jeden z rosyjskich polityków wskazał, że z powodu protestów stosunki z Abchazją mogą ulec pogorszeniu - pisze "The Moscow Times".
Moskwa gotowa na ustępstwa
Rosyjskie media podały, że Kreml może zaoferować "ustępstwa" jako część swojej szerszej wizji dominacji na rynku nieruchomości w Abchazji.