- Po trzech latach działalności komisji, nie ma żadnych wątpliwości, że Marcin P. był słupem - ogłosiła Małgorzata Wassermann w przemówieniu, które rozpoczęła około 10:30. - Na pewno nie był osobą, która tę działalność wymyśliła - dodała.
- Można powiedzieć, że dotarliśmy do prawdy na temat afery Amber Gold - powiedział wiceszef komisji Jarosław Krajewski, także poseł PiS. Podkreślił, że efektem prac komisji jest zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez 29 osób i bank BGŻ.
Dokument, który przygotowała sama Wassermann, ma zostać opublikowany na sejmowej podstronie internetowej komisji śledczej. Posłowie-członkowie komisji otrzymają dwa tygodnie na wniesienie uwag do stanowiska.
Małgorzata Wassermann w czasie godzinnego przemówienia wyliczyła, że przesłuchanych zostało łącznie 141 osób. Obiecała, że dla pokrzywdzonych raport "będzie znacznym wzmocnieniem ich sytuacji procesowej".
Wassermann zdradziła, że w liczącym blisko 700 stron raporcie znalazła się "negatywna" ocena działalności policji i służb specjalnych, a także "skrajnie negatywna" ocena ministrów i wiceministrów Jacka Cichockiego, Sławomira Nowaka i Zbigniewa Parafianowicza.
Także "skrajnie negatywnie" oceniono działalność prokuratury. Przewodnicząca komisji śledczej wypomniała ówczesnemu prokuratorowi generalnemu Andrzejowi Seremetowi brak nadzoru nad prokuratorami prowadzącymi postępowania w sprawie Amber Gold.
- Komisja powstrzymała się od oceny wyroków sądowych ze względu na niezawisłość sądów - powiedziała Wassermann. Dodaje, że komisja mogła jednak ocenić postępowanie kuratorów sądowych.
- Zbliżają się wybory, to trzeba było coś odpalić. Czysta polityka - stwierdził Krzysztof Brejza z Platformy Obywatelskiej. Polityk zarzucił PiS, że komisja miała "zniszczyć Donalda Tuska i Pawła Adamowicza". - Nie udało się to - stwierdził.
- Z wielkiego polowania, wielkiej nagonki wyszedł kapiszon, podmokły kapiszon - stwierdził Brejza. Takie zdanie będzie w moim zdaniu odrębnym - zapowiedział.
Witold Zembaczyński z Nowoczesnej nazwał raport Małgorzaty Wassermann "kryminałem archeologicznym". Ocenił, że przykre jest to, że według przewodniczącej komisji "super-złoczyńcą" jest nie Marcin P. lecz Donald Tusk.
- Co ustalił aparat państwa? Jeśli Marcin P. był słupem, to kto był jego mocodawcą? - zapytał Zembaczyński. - Zapowiadam, że ten raport będzie okraszony zdaniem odrębnym z mojej strony w każdym punkcie, w którym są domniemania, a nie fakty - zadeklarował.
Posiedzenie komisji zostało zamknięte przez Małgorzatę Wassermann tuż po 12:00. Kolejne ma odbyć się za miesiąc.
Komisja śledcza ds. Amber Gold rozpoczęła działalność w 2016 roku. Wśród przesłuchanych osób znalazł się były prezes tej firmy Marcin P., a także wielu polityków Platformy Obywatelskiej, a także prokuratorzy i funkcjonariusze służb.
Małgorzata Wassermann wielokrotnie publicznie przekonywała o kluczowej roli Donalda Tuska w aferze Amber Gold, a nawet o jego osobistej odpowiedzialności za nieprawidłowości w działaniach organów państwa.
- Związki Donalda Tuska z sprawą Amber Gold są oczywiste - mówiła już w styczniu 2017 roku szefowa komisji śledczej. Wskazywała, że Tusk jako premier odpowiadał za pracę urzędników m.in. w Komisji Nadzoru Finansowego.
Po przesłuchaniu syna premiera, Michała Tuska w lutym 2018 roku, Wassermann mówiła, że jego ojciec mógł być szantażowany przez przestępców tym, że "ujawnią, co robił syn, za co brał pieniądze, jaką miał wiedzę".
Donald Tusk stawił się przed komisją 5 listopada 2018 r. Przesłuchanie szybko zmieniło się w pojedynek słowny byłego premiera z posłami PiS.
- Dlaczego od trzech lat sugerujecie brzydkie rzeczy na temat mojej rodziny? Mieliście wszystkie instrumenty i narzędzia, by sprawę Amber Gold wyjaśnić do końca. Nie zrobiliście nic. Zero. Potrzebowaliście tej komisji, by co trzy tygodnie urządzać polityczny spektakl - mówił Tusk.
- Uważacie, że rolą premiera jest ostrzeganie przed inwestowaniem w budzące zastrzeżenia instytucje? – pytał komisję Donald Tusk. - Nie słyszałem publicznych oświadczeń premiera Mateusza Morawieckiego w sprawie afery GetBack - wskazywał były premier.
Afera Amber Gold wybuchła latem 2012 roku. Firma obiecywała swoim klientom inwestycje w złoto, których oprocentowanie przekraczało nawet 10 proc. w skali roku. Jednak wszystko funkcjonowało na zasadzie piramidy finansowej, a wypłacalność była uzależniona od przypływu kolejnych klientów.
Według ustaleń śledczych poszkodowanych na łączną kwotę niemal 851 mln zł zostało blisko 19 tys. osób. Twórca Amber Gold Marcin P. został oskarżony o 4 przestępstwa, a jego żona Katarzyna P. o 10. Prokurator żąda dla obojga 25 lat więzienia.
- Spółka Amber Gold od początku jedynie stwarzała pozory legalnie prowadzonej działalności gospodarczej, funkcjonowała jak charakterystyczna piramida finansowa - stwierdził prokurator Tomasz Janicki w mowie końcowej wygłoszonej w kwietniu.
Komisja Nadzoru Bankowego jeszcze przed bankructwem Amber Gold w sierpniu 2012 r. informowała, że spółka działa bez zezwolenia KNF, a w grudniu 2009 roku do prokuratury wpłynęło zawiadomienie KNF w sprawie firmy, która jeszcze przez kilka lat funkcjonowała na rynku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl