Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Aleksandra Majda
|
aktualizacja

Wojna podniosła ceny prądu. Czemu nie spadają? Wyjaśniamy

797
Podziel się:

Masz już najnowszy rachunek za prąd? Znasz to uczucie, gdy patrzysz na rozliczenie i go nie rozumiesz? Równie trudno jest wytłumaczyć, skąd w ogóle biorą się wzrosty cen energii elektrycznej. Ale spróbujemy - pisze Aleksandra Majda dla Money.pl.

Wojna podniosła ceny prądu. Czemu nie spadają? Wyjaśniamy
Dlaczego ceny prądu są nadal tak wysokie? Oto wyjaśnienie (East News, Bartlomiej Magierowski)

Od lipca rząd znów zamroził ceny m.in. energii elektrycznej, byśmy łagodniej odczuli podwyżki. Państwo rozłożyło tę tarczę w 2022 r. i jeszcze jej nie zwija. Ceny wprawdzie spadły w 2023 r., ale nie wróciły do poziomów sprzed kryzysu. Przypomnijmy: po agresji Rosji na Ukrainę i sankcjach na Moskwę znacznie podrożał gaz ziemny, kształtujący ceny energii elektrycznej na większości rynków.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Polak przejął firmę logistyczną od Niemców, która dziś generuje ponad 2 miliardy zł przychodów.

Plusy? Przyspieszyło to rezygnację krajów UE z uzależniającego importu z Rosji. W Polsce "0 proc. zużytego w 2023 r. gazu ziemnego i 0 proc. węgla pochodziło z Rosji. W 2014 r. było to odpowiednio 53 proc. (gaz - red.) i 9 proc. (węgiel - red.)" - czytamy w raporcie "Transformacja energetyczna w Polsce" od Forum Energii.

Ten sam raport mówi, że w drugim półroczu 2023 r. ceny energii w Polsce były wciąż o 62 proc. wyższe niż na początku 2021. Trend trwa: średnia cena hurtowa do lipca 2024 wyniosła ok. 385 zł/MWh. Polska - z ciągłym uzależnieniem od węgla - jest wśród krajów, gdzie w hurcie jest najdrożej. Na drugim biegunie są Francja, Hiszpania, Norwegia czy Szwecja z zupełnie innym miksem energetycznym.

"Na koniec 2023 r. ceny w Niemczech były niższe o 14 proc., w Czechach o 11 proc., na Słowacji o 7 proc., a na Litwie o 4 proc. niż w Polsce. W Szwecji było taniej o 61 proc., przede wszystkim ze względu na to, że jej miks energetyczny (głównie oparty o źródła jądrowe i wodne) nie wymaga zakupu uprawnień do emisji i jest odporny na szoki cenowe surowców energetycznych" - czytamy w raporcie FE. Mówiąc w bardzo dużym skrócie - u nas jest drogo, bo korzystamy z paliw kopalnych i musimy płacić za uprawnienia do emisji.

2 tys. zł na plusie, 200 na minusie. O co chodzi?

Pojawiają się i takie ciekawostki: wieczorem, po bardzo upalnym dniu, Europa włącza w domach klimatyzatory, słońce zachodzi i brakuje energii z fotowoltaiki. Brak też magazynów, z których można ją pobrać. Ceny na giełdzie spot (w kontraktach na następny dzień) lecą w kosmos. Tak było 17 lipca, kiedy o godz. 21.00 na Węgrzech megawatogodzina warta była ok. 3800 zł, w Polsce - 2000 zł, a w Finlandii zero złotych - opisuje wysokienapiecie.pl. Skąd różnice? Polska przepina się na węgiel, Węgry na import, Finowie - na nieemisyjną energię jądrową. Na drugim biegunie był 27 lipca, kiedy koło godz. 14 ceny były ujemne (ok. - 280 zł). Oznacza to zbyt dużą produkcję energii i konieczność jej spowolnienia, żeby jej nie marnować.

Skoro jest drogo, bo czujemy, że jest, to dziwi nas, gdy usłyszymy, że mało płacimy za prąd. Tymczasem we wspomnianym raporcie czytamy: "Od lat ceny energii elektrycznej dla gospodarstw domowych w Polsce są jednymi z najniższych (nominalnie) wśród krajów sąsiednich". Jak wyliczyło Forum Energii, Polak płaci nawet 56 proc. mniej niż Niemiec i 47 proc. mniej niż Czech. Mimo że rynkowa cena energii w tych krajach jest niższa. Jak to wytłumaczyć? Trzeba pamiętać, że rachunki, to nie tylko ceny hurtowe. To też m.in. polityka podatkowa, stopień interwencjonizmu, wewnętrzne regulacje, które mogą w poszczególnych państwach podwyższać lub obniżać rachunki. W Polsce po zamrożeniu cen unikniemy np. dużych podwyżek. Ale już ci klienci, którzy skorzystają z dynamicznych taryf, muszą wiedzieć, jak poruszać się w skomplikowanym rynku energii elektrycznej.

Mrożenie cen ma krótkie nogi

Większość odbiorców w Polsce korzysta na razie ze stałych taryf. Do końca roku dla małych i średnich przedsiębiorstw oraz jednostek samorządowych rząd zachował tu próg 693 zł/MWh. Ceny dla odbiorców indywidualnych zamrożono na poziomie 500 zł netto za MWh, bez względu na zużycie. Poprzednio było to mniej - 412 zł za MWh, ale przy limitach zużycia. Przywrócono mechanizm ustalania opłat za przesył przez Urząd Regulacji Energetyki (co oznacza wzrost stawek). Zwolniono jednak gospodarstwa z opłaty mocowej. Jak wyliczyła PAP, kwota na rachunku zwiększy się miesięcznie mniej więcej tak: + 14,50 zł (podniesienie ceny maksymalnej) + 23,50 zł (podwyżka kosztów dystrybucji) - 10,64 zł (zwolnienie z opłaty mocowej) + VAT = 33,37 zł.

Zweryfikują to spływające od sierpnia rozliczenia z operatorami. Rząd dorzuca gospodarstwom o mniejszych dochodach jeszcze bon energetyczny (wniosek można składać do końca września).

To nie koniec ochrony. Ministra klimatu Paulina Hennig-Kloska zapowiadała utrzymanie osłon w budżecie na 2025 i faktycznie zabezpieczono na ten cel 2 mld zł. - Ostatecznie kwota może być istotnie większa - mówił na konferencji prasowej minister finansów Andrzej Domański. Eksperci przypominają jednak, że mrożenie cen nie jest do utrzymania długoterminowo. - Aby je obniżyć konieczny będzie szybszy rozwój OZE i magazynów energii, oraz wykorzystanie funduszy unijnych na modernizację sieci - mówi Paweł Wiejski, analityk Instytutu Zielonej Gospodarki.

Import podbija ceny

Energia elektryczna, to oczywiście tylko część energetyki. I o ile w Polsce produkcja prądu wciąż wisi na rodzimym węglu, to przemysł energetyczny, jako całość, opiera się na imporcie.

Według raportu Forum Energii, 87 proc. energii pierwotnej (uzyskiwanej z zasobów naturalnych) pochodzi w Polsce z paliw kopalnych - 45 proc. z węgla, 26 proc. z ropy, 15 proc. z gazu. W elektrowniach i elektrociepłowniach spala się węgiel wydobyty w kraju. Ten importowany trafia raczej do gospodarstw domowych, na opał. Choć węgiel wciąż dominuje w produkcji energii elektrycznej i stanowi 60 proc. polskiego miksu, to jego udział spadł w 2023 r. rekordowo - aż o 10 pkt. proc. rdr.

A teraz złe wiadomości:

●     Polska jako jedyne państwo w UE nie ma planu odejścia od węgla;

●     polska energetyka nadal jest najbardziej emisyjna w UE i będzie tak jeszcze długo;

●     wzrosła nam produkcja energii z gazu ziemnego, a więc z paliwa kopalnego;

●     choć rekordowo wzrosła produkcja energii z OZE, to w dużej mierze napędzają ją prosumenci, nie polityka państwa.

- Potrzebna jest dobra koordynacja, aby za zmianami w generacji podążały zmiany po stronie sieci i organizacji rynku, w tym poprawy elastyczności. Ktoś musi całościowo patrzeć na energetykę – nie można się skupiać wyłącznie na sektorze wydobywczym lub cenach energii. Decydentom umyka, że energetyka jest dla ludzi – komentuje dr Joanna Pandera, prezeska Forum Energii.

W raporcie FE znajdziemy szczegóły dotyczące importu. Tu wyimki:

●     Polska od lat importuje energię elektryczną - głównie z Niemiec i Szwecji;

●     uzależnienie polskiej gospodarki od importu energii w latach 2013–2022 wzrosło z 28 proc. do 43 proc.;

●     od lat najbardziej zależymy od importu ropy naftowej (ok. 97 proc. zużycia);

●     węgiel sprowadzamy m.in. Kolumbii, Kazachstanu, RPA, Indonezji; gaz ziemny z Danii, USA, Kataru, Niemiec; ropę z Arabii Saudyjskiej, Norwegii i USA; dywersyfikacja nie oznacza jednak mniejszych kosztów;

- Europa jest uboga w surowce energetyczne i przeważającą większość musi sprowadzać z zagranicy, często z niestabilnych krajów i regionów. Rachunek za import wzrasta z każdym rokiem i wynosi już dla Polski 140 mld złotych rocznie w 2023 r. Zmniejszanie zużycia paliw kopalnych leży w strategicznym interesie UE, aby uniezależnić się od geopolitycznych ryzyk, ale też, aby zmniejszyć rachunek za import - tłumaczy Maciej Jakubik z Forum Energii.

Tańszy prąd - co robić?

Eksperci podsuwają rozwiązania: redukować kosztowne emisje CO2, wytwarzać więcej energii samodzielnie, budować magazyny energii, decentralizować, ale nie zapominać o cyberbezpieczeństwie infrastruktury, elektryfikować i transport, i przemysł.

Żeby to miało sens, potrzeba więcej energii elektrycznej z OZE, a luką jest tu energetyka wiatrowa.

- Czysta, relatywnie tania energia z wiatru mogłaby podratować system elektroenergetyczny w część zimowych nocy. To też sposób, by nie martwić się opłatami za emisję w systemie ETS2. Według naszych scenariuszy energetyka wiatrowa mogłaby odpowiadać w 2040 r. za ponad połowę rocznej produkcji prądu w Polsce - mówi Michał Smoleń z Fundacji Instrat.

Agnieszka Stupkiewicz, Fundacja Frank Bold: - Wojna w Ukrainie unaoczniła, że powinniśmy budować bezpieczeństwo energetyczne oparte o dostępne w Polsce zasoby. Jednak nie mam na myśli węgla czy gazu. Bezpieczeństwo energetyczne słusznie definiuje się w polskim prawie nie tylko jako zdolność do pokrycia zapotrzebowania na energię, ale też dostępność techniczną, ekonomiczną i – co istotne – zachowanie wymagań ochrony środowiska. Tylko energia z odnawialnych źródeł – słońca, wiatru czy wody – spełnia te wymagania.

Autorką jest Aleksandra Majda, vice president ESG Impact Network

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
energetyka
energia
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
Aleksandra Majda
KOMENTARZE
(797)
Konsument
przed chwilą
Co za propagandowy bełkot
minister ener...
2 min. temu
proszę nie cwaniakować, lecz powoli zaopatrywać się w świeczki
Zielona Szkoł...
3 min. temu
Popieramy OZE👍
RK..
5 min. temu
Ceny prądu to masakra, wartość przewartośćiowana co najmniej o 50%. Bzdura ludzi nie stać na rachunki za prąd....
No nie...
5 min. temu
Premier obiecał pomoc wodzowi naczelnemu somsiadów że będziemy produkować prąd z polskiego węgla i będziemy im wysyłać nawet UE w swej łaskawości ma nas uwolnić od haraczu CO2... Tu odezwał się ktoś z energetyki , panie premierze nic z tego, nasze linie energetyczne w tym kierunku są od dawna przeciążone...
...
Następna strona