W Świnoujściu wrze. Przedsiębiorcy tracą dochody, a mieszkańcy miasta i turyści jedyną drogę prowadzącą na prawobrzeżną plażę. Ulica Ku Morzu, bo o niej mowa, została objęta strefą bezpieczeństwa i całkowicie wyłączona z ruchu. Powód? Względy bezpieczeństwa – przekonują reprezentujące rząd w Warszawie władze wojewódzkie.
– Mówi się nam, że zamknęli drogę dla naszego bezpieczeństwa, bo jest tu terminal LNG i w związku z wojną w Ukrainie w każdej chwili może dojść do ataku terrorystycznego – mówi Piotr Piwowarczyk, właściciel zabytkowego XIX-wiecznego Fortu Gerharda i mieszczącego się w nim Muzeum Obrony Wybrzeża.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dodaje, że kilkadziesiąt kilometrów na wschód od tzw. strefy śmierci – jak mieszkańcy Świnoujścia nazywają jeszcze niedawny deptak – biegnie gazociąg Baltic Pipe, który – w przeciwieństwie do ulicy Ku Morzu – żadną strefą objęty nie jest.
Fort Gerharda to, obok latarni morskiej, największa atrakcja turystyczna miasta.
– Przez to, że odcięto ludziom możliwość dojazdu do plaży w Warszowie, obroty w latarni i forcie spadły o ok. 70 proc., a jeśli chodzi o grupy zorganizowane – to nawet o 90 proc. – wylicza Piwowarczyk.
Dla przykładu latarnię morską w ubiegłym roku odwiedziło 100 tys. osób, w tym – tylko 15 tys.
Na otarcie łez
W przyciągnięciu turystów właścicielom obu obiektów miały pomóc statki, którymi trzy razy dziennie dowożeni są od strony morza turyści, ale nie zdało to egzaminu.
Mimo że spółka Gaz-System dofinansowała kursowanie statków kwotą 400 tys. zł, to bilety nadal pozostają bardzo drogie. Koszt takiego rejsu to obecnie (po zniżce) 40 zł, wcześniej było to 56 zł od osoby.
– By osiągnąć porównywalny do ubiegłego roku obrót, statki musiałyby do nas kursować nie trzy, ale pięć razy dziennie, a bilet kosztować ok. pięciu złotych. Wówczas jednak trzeba by dołożyć ok. miliona złotych – szacuje nasz rozmówca.
Jak podkreśla przedsiębiorca, wraz z zamknięciem dojazdu drogą lądową do morza, a także wydłużeniem drogi na plażę z kilkuset metrów do siedmiu kilometrów, padły wszystkie małe biznesy zorganizowane wokół deptaku: mała gastronomia, pensjonaty, a nawet sklep z używanymi ubraniami, do którego zaglądali turyści.
– Nikt nie może już napisać w ogłoszeniu o wynajmie mieszkania czy pokoju, że do plaży jest stąd tylko 700 metrów. Przy drodze stoją gęsto ustawieni policjanci, legitymują ludzi i wpuszczają tylko pracowników terminala. Ludzie załamują ręce, nikt nie wie, kiedy to się skończy i czy w ogóle się skończy — komentuje nasz rozmówca.
Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie, potwierdza słowa Piwowaryczka. — Podstawowym problemem z dostępem do plaży i zabytków w Świnoujściu jest niestety brak sprawczości — mówi.
Jesteśmy informowani o porozumieniach, listach intencyjnych, słyszymy przemowy polityków. Tymczasem dostęp do latarni morskiej, części plaży oraz zabytków nadal jest niemożliwy lub w optymistycznym wariancie mocno utrudniony – zaznacza.
Właściciel fortu mówi jednak dosadniej:
Zostawili nas tu bez żadnej alternatywy w tej strefie śmierci. To zwykłe bezprawie i nieuczciwość.
Zmarnowano pół roku
Jak podkreśla Piwowarczyk, władze już jesienią ubiegłego roku wiedziały, że będzie tu strefa zamknięta. Wprowadzono ją bowiem poprawką do uchwalanej w październiku nowelizacji ustawy o bezpieczeństwie portów. Jednak do kwietnia tego roku nikt o tym planie pięciu tysięcy mieszkańców prawobrzeża nie poinformował.
Joanna Agatowska, dyrektor dużego obiektu turystycznego i radna Świnoujścia, przypomina, że ul. Ku Morzu była rekompensatą dla mieszkańców trzech nadmorskich osiedli za zabranie im kilku innych ulic przy okazji budowy gazoportu w 2006 r. – Ludzie zgodzili się na to, bo miała być to tutaj ostatnia inwestycja przemysłowa – przypomina nasza rozmówczyni.
Jak przyznaje radna, mieszkańcy Świnoujścia są zmęczeni arogancją władzy, która zagarnia cenne społecznie i przyrodniczo tereny, ale nic nie daje ludziom w zamian. – Nikt niczego z nami nie konsultuje, nie informuje nas. To polityka faktów dokonanych – puentuje.
Dodaje, że w ubiegłą sobotę, kiedy mieszkańcy Świnoujścia wręczali na ręce posła PiS Artura Szałabawki list protestacyjny w sprawie dojazdów do plaży w Warszowie oraz fortu, sympatycy PiS wznosili okrzyki: "Jakie to są zabytki? Przecież Niemcy to budowali".
Agatowska przypomina, że porozumienie wojewody z władzami miasta upływa z końcem września. Co dalej? Nie wiadomo. Zapytaliśmy o to we wtorek biuro prasowe wojewody. Czekamy na odpowiedź.
W opinii Północnej Izby Gospodarczej w tej sprawie powinny zostać podjęcie kompleksowe decyzje. Choćby dotycząca koniecznych inwestycji drogowych, które zapewnią dostęp do zabytków i części plaży.
Izba chce również, by wojewoda zachodniopomorski określił, jakie rozwiązania zaproponowane przez mieszkańców nie są możliwe do realizacji.
– W tej chwili mamy różne propozycje, warianty, a to wszystko jest uwiarygadniane planami, listami intencyjnymi. Efekt jest taki, że mało kto już wie, jak wygląda stan faktyczny tego problemu – ocenia prezes Mojsiuk.
Katarzyna Bartman, dziennikarz money.pl