Choć brexitowa saga trwa już kilka lat, to polscy przedsiębiorcy mogą być tymi zapowiedziami zaniepokojeni. Zwłaszcza, że w 2018 r. wartość polskiego eksportu na Wyspy zbliżyła się do 60 mld zł.
Money.pl rozmawiał z wielkimi korporacjami, właścicielami sieci handlowych, ale i z drobnymi przedsiębiorcami, którzy handlują z Brytyjczykami. Nikt nie jest jednak wizją styczniowego brexitu przerażony.
- Powód jest prosty. Do wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii przygotowujemy się od momentu, gdy poznaliśmy wyniki referendum. Od tego czasu wielokrotnie słyszeliśmy, że brexit będzie "już za chwilę". Więc żyjemy tak od brexitu do brexitu - uśmiecha się jeden z przedsiębiorców, zapewniając: "jesteśmy tak przygotowani, jak tylko można być". I dodaje, że to nie jest tak, że wyniki wyborów popsują nastroje przedsiębiorców przed świętami. - Te są na szczęście niezależne od Borisa Johnsona - śmieje się przedsiębiorca.
W ostatnich latach polskie firmy jednak radziły sobie na Wyspach całkiem nieźle. Spółka LPP otworzyła na przykład salon marki Reserved na legendarnej londyńskiej Oxford Street.
W zeszłym roku salon wygenerował aż 10 mln funtów przychodów - i sprzedano tam ponad 700 tys. sztuk odzieży.
Czy więc spółka nie obawia się, że teraz będzie gorzej? Monika Wszeborowska z LPP mówi money.pl, że jest spokojna. Firma bowiem działa nie tylko na rynkach unijnych - ale również w Rosji, Kazachstanie, na Ukrainie czy w Izraelu. Więc liczy, że i brexit nie będzie jej straszny.
Wszeborowska dodaje też, że w tym roku wyniki londyńskiego salonu Reserved będą jeszcze lepsze niż w 2018. - A salon w Londynie pozostaje naszym numerem jeden na całym świecie pod względem sprzedaży - zaznacza.
Bardziej ostrożna jest Dorota Liszka z wytwarzającej m.in. soki Tymbark firmy Maspex. Te napoje od lat znajdują wielu nabywców na Wyspach - Skala wymiany handlowej będzie zależała od ostatecznych warunków wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii. Ważne będzie także to, jak kształtował się będzie kurs funta do złotówki, który ma bezpośrednie przełożenie na konkurencyjność naszych produktów oraz atrakcyjność brytyjskiego rynku pracy dla Polaków - mówi w rozmowie z money.pl.
"Wyspa jest skazana na import"
Lubelska firma MasterMedia żyje z Wysp. Wysyła polskie towary do kilkuset sklepów w Wielkiej Brytanii, ma też punkty franczyzowe "Food Plus" na terenie tego kraju. 75 proc. jej sprzedaży trafia właśnie do tego kraju.
- Pamiętajmy, że Wielka Brytania jest wyspą, więc jest niejako skazana na import. Dlatego na pewno pozostaniemy na tym rynku. Od dawna się przygotowujemy na brexit. Jesteśmy świadomi, że prawdopodobnie będą wprowadzane cła, a ceny produktów dla klientów końcowych pewnie wzrosną. Ale ten rynek to nasz matecznik i zawsze będzie dla nas bardzo ważny - słyszymy od Bartka Kosickiego, dyrektora działu marketingu firmy.
Kosicki przyznaje jednak, że w ostatnim czasie firma stara się rozwijać na innych rynkach - na przykład holenderskim, belgijskim czy niemieckim. Motywacją to tego rozwoju również była brexitowa niepewność.
W MasterMedia słyszymy też, że póki co firma we własnych kieszeniach skutków pełzającego brexitu nie odczuła, bo "żadnych spadków na Wyspach dotąd nie było".
Są i tacy przedsiębiorcy, którzy z brexitu się cieszą. W przedsiębiorstwie UK-Transport słyszymy na przykład, że wysoko doświadczone firmy transportowe mogą wręcz zyskać.
- Owszem, będą utrudnienia, będą pewnie też większe wymagania. Ale z tego powodu stawki dla przewoźników będą też po prostu wyższe - słyszymy.
Na razie firma przyznaje, że obserwuje zwiększone zapotrzebowanie na swoje usługi. Sporo Polaków bowiem przez obawy związane z brexitem wyprowadza się z kraju. Do Polski lub też np. do Holandii czy Niemiec. W UK-Transport usłyszeliśmy, że liczba zleceń "przeprowadzkowych" od tegorocznych wakacji podskoczyła o 30 proc.
- Handel przecież nie umrze. Będzie inaczej, może będzie trochę trudniej. Ale świat na brexicie się przecież nie skończy - słyszymy od polskiego hurtownika, który przewozi sporo towarów na Wyspy.
Czy jednak na pewno przedsiębiorcy niczego się nie boją? Bartek Kosicki z MasterMedia przyznaje, że największym kłopotem mogą się okazać kontrole graniczne. Jeśli będą się przedłużać, to przewożenie - zwłaszcza szybko psujących się artykułów spożywczych - będzie zdecydowanie trudniejsze.
Na pewno pojawią się też cła - głównie na wędliny oraz nabiał. A właśnie te towary z Polski wyjątkowo polubili Brytyjczycy, mówi nam szef marketingu MasterMedia.
Niemal na pewno brexit odczują też wszystkie firmy, które wysyłają paczki do Wielkiej Brytanii.
- Wprowadzenie ceł i podatków będzie miało ogromny wpływ na polski e-handel. Choćby dlatego, że koszt wysyłki postrzegany jest jako jedna z największych barier dla rozwoju e-sklepów sprzedających za granicę. Brexit oznacza dla wysyłających nie tylko większe koszty wysyłki z tytułu kosztów opłat za odprawę celną, ale też i przede wszystkim większe ryzyko finansowe i operacyjne, w szczególności w razie ewentualnego zwrotu – mówi Wojciech Kliber, wiceprezes Sendit S.A., największego pośrednika usług kurierskich w Polsce.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl