Choć brytyjski parlament, nie przyjmując proponowanego przez premiera harmonogramu, "skomplikował sprawę rozwodu" z UE, Zjednoczone Królestwo ma ostatecznie opuścić Unię.
- Kończy się na tym, że wychodzimy z umową wypracowaną przez premiera - mówi anonimowy informator agencji Reutera, zbliżony do brytyjskiego rządu.
Na pytanie, czy brexit nastąpi 31 października informator odpowiada: "parlament odzyskał kontrolę". Zakłada też, że wcześniejsze wybory, przed świętami, są możliwe.
We wtorek wieczorem Izba Gmin co prawda poparła umowę brexitową w drugim czytaniu, ale nie zgodziła się, by prace odbywały się ekspresowo i zakończyły się w czwartek.
Parlamentarzyści uznali, że zgodnie z prawem prace nad takim traktatem powinny potrwać przynajmniej 21 dni. Tak, by posłowie mogli składać poprawki, dyskutować nad nimi i spokojnie je przegłosowywać.
Kalendarz jest więc nieubłagany. Nie ma możliwości, żeby parlament "uwinął się" ze wszystkim do 31 października. To wtedy ma nastąpić brexit według obecnych ustaleń.
W sobotę wieczorem Johnson wysłał do Brukseli wniosek o odsunięcie brexitu do 31 stycznia 2020 r. Podkreślił jednak, że ten wniosek jest decyzją parlamentu, a on sam uważa przesuwanie terminu za błąd.
Donald Tusk poinformował, że będzie rekomendował krajom unijnym odłożenie brexitu do 31 stycznia 2020 roku. Napisał też na Twitterze, że powody takiej rekomendacji wyjaśnił szefowi brytyjskiego rządu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl