Informację tę przekazuje "The Telegraph", jeden z brytyjskich tabloidów. Powołując się na źródła w brytyjskim resorcie obrony, podaje, że przedstawiciele tamtejszego przemysłu obronnego odwiedzili Ukrainę, by omówić plany stworzenia spółek joint venture. Wówczas zachodnia, nowoczesna broń produkowana byłaby na licencji przez ukraiński przemysł obronny, a nie tylko kupowana. Jak dodaje "The Telegraph", Brytyjczycy zabezpieczają miejsce "na czele kolejki", by ubiec konkurentów z Francji i Niemiec. Rząd brytyjski oficjalnie nie skomentował tych informacji.
Brytyjczycy postawią fabrykę broni w Ukrainie?
Taka umowa nie jest jednak prosta. Z jednej strony zacieśniłaby więzi NATO z Ukrainą, lecz istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, że kraj w stanie faktycznej wojny może liczyć na akces. Jak zwraca uwagę Ed Arnold, były brytyjski oficer NATO i ekspert think tanku Royal United Services Institute, przemysł zbrojeniowy jest mocno powiązany z relacjami międzynarodowymi. Żeby taki pomysł się udał, potrzebna jest "co najmniej milcząca zgoda polityczna".
Gdyby doszło do otwarcia dedykowanej fabryki danego rodzaju uzbrojenia na zachodniej licencji, dla samej Ukrainy byłaby to duża zdobycz. I wyjątkowa. Dotąd tamtejszy przemysł operował raczej na licencjach sowieckich i własnych. Sektor do tego pełen był niemocy administracyjnej i korupcji. Ukroboronprom, lokalny producent broni publicznie wyrażał chęć zawarcia umowy z zachodnim przedsiębiorstwem.
Wreszcie, niepewna byłaby reakcja Rosji na taki krok. Na pewno użyłaby tego w propagandzie, mówiąc o prowokacjach Zachodu. Jak zwrócił uwagę cytowany przez gazetę Fancis Tusa, ekspert ds. obrony, takie nowe fabryki będą oczywistym celem Rosjan. "Fabryka czołgów nie jest mała. I całkiem szczerze, gdybym był Putinem, będzie to jedno z pierwszych miejsc, które bym zlikwidował" - mówił Tusa.
Do Ukrainy trafi lepszy sprzęt, Rosja się obawia
Jak pisaliśmy w money.pl, Zachód zintensyfikował dostawy broni dla Ukrainy. Ukraińska armia, która broni się przed inwazją Rosji, otrzyma nowe ciężkie uzbrojenie od państw NATO. Stany Zjednoczone przekażą 31 czołgów M1 Abrams, a Niemcy - 14 maszyn Leopard 2. Pomoc wyśle też m.in. Polska i Wielka Brytania. Rosjanie wiedzą, czym pachnie walka z nowoczesnym uzbrojeniem NATO, dlatego już się przygotowują.
Aleksander Osipow, gubernator Kraju Zabajkalskiego, podpisał dekret, w którym wyznaczył nagrody za zniszczenie lub schwytanie pojazdu. Z treści dekretu dowiadujemy się, że zdecydowanie wyżej Rosjanie cenią czołgi niemieckiej produkcji. Zniszczenie lub przejęcie sprawnego egzemplarza ma być lepiej opłacane niż amerykańskiego Abramsa. Przejęcie sprawnego czołgu Leopard o dowolnej modyfikacji ma osobie zarejestrowanej w Kraju Zabajkalskim zapewnić 3 mln rubli (ok. 190 tys. zł). Ten, kto pomagał w akcji, otrzyma natomiast 500 tys. rubli (ok. 31 tys. zł). Ale tutaj jest limit - nagrodzonych może być maksymalnie dziesięć osób.
Mniej cenne dla Rosji będą unieruchomione pojazdy. Zniszczenie czołgu Leopard zapewnić ma 1 mln rubli (ok. 62 tys. zł). Każda z maksymalnie pięciu osób, które uczestniczyły w operacji, dostać ma natomiast po 150 tys. rubli (ok. 9,3 tys. zł). Przejęty Abrams, ale też "inny główny czołg bojowy wyprodukowany w krajach NATO", nagradzany ma być kwotą 1,5 mln rubli (ok. 95 tys. zł). Uczestnicy akcji - do pięciu osób - dostaną za to 300 tys. rubli (ok. 18,5 tys. zł).