Brexit z 1 stycznia 2021 r. utrudnił podróżowanie do Wielkiej Brytanii. Przypomnijmy, od nowego roku wjeżdżający z unijnym paszportem do Wielkiej Brytanii jest już z założenia traktowany jako potencjalny, nielegalny migrant ekonomiczny.
Jeśli zatem pracownik Border Force będzie miał jakiekolwiek wątpliwości dotyczące przedstawionego celu podróży lub prawa do przekroczenia granicy, może zawrócić podróżnego z granicy.
Jak wylicza "Gazeta Wyborcza", dotychczasowe liczby pokazują, że w pierwszym kwartale 2021 r. prawa wjazdu na Wyspy odmówiono już 3294 posiadaczom unijnych paszportów.
Jak zauważa gazeta, to wciąż bardzo niewielki ułamek przyjezdnych. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że oznacza to jednak ogromny wzrost w porównaniu do tego samego okresu ale z roku 2020. Wtedy odnotowano zaledwie 493 takie przypadki.
Wszystko to przed pandemią, kiedy ruch lotniczy był dwudziestokrotnie wyższy niż teraz.
Powrót do kraju, z którego się przyleciało, przyjechało to nie wszystko. Deportacja generuje cały szereg nieprzyjemności. O nich w ostatnich tygodniach rozpisują się media w całej Europie. Głownie są to wielogodzinne pobyty w lotniskowych izbach zatrzymań.
Dochodzi jednak też do kilkudniowych zatrzymań w ośrodkach deportacyjnych. Podróżnym odbierane są telefony i paszporty.
Co zrobić, by ograniczyć to ryzyko do minimum? Jak radzi "Wyborcza" trzeba się odpowiednio przygotować do spotkania na granicy z nieprzeszkolonym pracownikiem straży granicznej. Dobrze jest mieć też ze sobą numer kontaktowy do polskich służb konsularnych.
Gazeta radzi również byśmy w takiej sytuacji poprosili o wsparcie tłumacza. Nasza znajomość angielskiego może być po prostu niewystarczająca.
Dobrze też zachować zimną krew: "w wielu przypadkach, choć wyjaśnienie sytuacji zajęło wiele godzin, ostatecznie osoby uprawnione zostały wpuszczone do Wielkiej Brytanii" - czytamy w "Wyborczej".