- Nasz apel trafił do sieci w czwartek wieczorem, a już zgłosiło się 400 obiektów sportowych - nie kryje satysfakcji Tomasz Napiórkowski z Polskiej Federacji Fitness.
Organizacja zapowiada setki skoordynowanych pozwów - chce, by sądy uznały, że lockdown jest nielegalny. A to otworzy przedsiębiorstwom drogę do odszkodowań. Liczą na "wyrównanie strat, ale pomniejszone o uzyskaną od państwa pomoc".
Czy inne branże pójdą tą samą drogą? - Jesteśmy pierwsi, ale na pewno nie będziemy ostatni - mówi Napiórkowski w rozmowie z money.pl, dodając, że ma sygnały od wielu branż, że podobne akcje już są szykowane.
Kwestia pierwszeństwa jest dyskusyjna, bo to niejedyny pozew zbiorowy. - Złożyliśmy w Sądzie Okręgowym w Warszawie pierwszy pozew zbiorowy przeciwko Skarbowi Państwa. Dotyczy 45 przedstawicieli branży turystycznej. Drugi, dotyczący 15 właścicieli m.in. klubów nocnych i dyskotek, zostanie złożony w przyszłym tygodniu - stwierdziła w rozmowie z "Gazetą Prawną" mec. Agata Plichta-Trzonkowska z kancelarii Dubois i Wspólnicy.
Nie wszyscy przedsiębiorcy chcą walczyć o swoje w sądach. Niektórzy, uznając, że lockdown jest nielegalny, po prostu otwierają swoje lokale. Jak chociażby Laser Factory Zamość. Centrum rozrywki zapewnia, że będzie przestrzegało reżimu sanitarnego, ale na dłuższe zamknięcie nie może sobie zwyczajnie pozwolić.
Lodowisko ze Szczecina zamieniło się natomiast w kwiaciarnię. Sanepid jednak zamknął obiekt, a właściciel dostał 30 tys. kary. To nie przeraziło jednak właściciela, który według lokalnych mediów zamierza dalej przyjmować gości. Zamiast kwiatów tym razem mają być "szkolenia".
Przykładów przybywa z kolejnymi dniami. W jednym ze śląskich lokali można np. skorzystać z "kursu rozpalania sziszy", w Zamościu natomiast gości zaprasza tor kartingowy.
Tysiące zbuntowanych firm
To wszystko w dużej mierze pokłosie wyroku z Opola, którego uzasadnienie opublikowano na początku 2021 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny stwierdził, że sanepid niesłusznie ukarał fryzjera z Prudnika 10 tysiącami złotych grzywny. - Wiemy, że w sądach jest mnóstwo podobnych spraw. I spodziewamy się podobnych wyroków - opowiadają nam przedsiębiorcy.
Jaką skalę będzie miał bunt przedsiębiorców? W środowisku słyszymy z jednej strony o wielkim żalu do państwa, a z drugiej - o naprawdę fatalnej sytuacji firm. Organizacje branżowe spodziewają się więc nawet tysięcy pozwów i setek otwartych biznesów - dotychczas "zamrożonych".
Prawnicy uważają, że przedsiębiorcy mają sporo kart w swoich rękach. - Muszę przyznać, że jestem zdziwiony, że dopiero teraz się na to decydują - mówi money.pl mec. Łukasz Chojniak. Zastrzega przy tym, że jest zwolennikiem obostrzeń. - Ale co innego obostrzenia, a co innego ich podstawy prawne - uważa ekspert.
Jego zdaniem zawsze, gdy państwo "zamraża" jakieś branże, powinno od razu mówić o formie odszkodowań. Tego jednak nie ma - i prawnik nie dziwi się, że przedsiębiorcy się buntują.
Nie dziwi się też Adam Abramowicz, Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców. - Na wiosnę takich nastrojów nie było - a to dlatego, że wtedy pomoc od państwa była powszechna i obfita - mówi w rozmowie z money.pl.
"Nie skupiajmy się na aberracjach"
Jak rząd przygotowuje się do buntu przedsiębiorców? Olga Semeniuk z Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii mówiła w programie "Money. To się Liczy", że "aberracje będą zawsze". Jednak dodała, że "im dłużej będziemy się na nich skupiać, tym dłużej będziemy wychodzić z lockdownu".
Wiceminister Semeniuk dodała, że rozumie emocje przedsiębiorców, ale podobne sytuacje są na całym świecie. Sugeruje więc, by ustawiać się po rządową pomoc - ale zaznacza, że ci, którzy nie przestrzegają obostrzeń, nie powinni jej dostawać.
Co na to przedsiębiorcy? Tomasz Napiórkowski odpowiada, że gdyby tarcze nie były dziurawe, to "być może całej tej sytuacji by nie było".
- Tarcza PFR jest świetnym rozwiązaniem, nie powiem. W ogóle w PFR pracują świetni fachowcy, otwarci na przedsiębiorców. Problem? Często mają związane ręce. Te rozwiązania obejmują tylko małą część naszej branży. Inni są zdani na siebie - dodaje.
W podobnym tonie wypowiada się Adam Abramowicz, który apeluje to premiera, by poszerzyć listę branż objętych tarczami.
Adam Abramowicz twierdzi, że rząd powinien inaczej rozmawiać z przedsiębiorcami. - Przedstawiciele wielu branż nie wiedzą, na czym stoją. Nie wiedzą, kiedy będą mogli się otwierać. W listopadzie rząd ogłosił plan gospodarki, ale ten szybko przestał obowiązywać. Jest tu problem z komunikacją - uważa.