W marcu zeszłego roku własne auto wróciło do łask. Bojąc się zakażenia Polacy woleli zapewnić sobie własny środek transportu. Tych, którzy przekuli słowo w czyn było tak wielu, że znacząco wzrósł popyt na auta i to do pewnego stopnia jest wyjaśnienie zwyżki cen nowych i używanych.
Inną kwestią jest mniejsza dostępność samochodów używanych. Jeszcze do niedawna było tak, że handlarze nawet po kilka razy w miesiącu kursowali za granicę i sprowadzali auta wedle zapotrzebowania. Był klient, to i samochód się znalazł. A przecież od kilku miesięcy nie można już ot tak jeździć za granicę.
Międzynarodowa Sieć Komisów AAA Auto szacuje, że w ciągu ostatniego roku ceny samochodów używanych wzrosły o 15 proc. I nic nie wskazuje na to, by trend miał się odwrócić. Z danych Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar wynika, że w styczniu średnia cena nowego auta była o 12 proc. wyższa niż rok wcześnie - informuje "Rzeczpospolita".
Z powodu coraz to wyższych wymogów, jakie są stawiane przed producentami – w zakresie emisyjności i ekologii – ceny aut nie będą spadały. Portfelom potencjalnych klientów nie pomaga też to, że dokładnie rok temu produkcja aut w Stanach i Europie praktycznie wyhamowała. Z powodu braku pewności co do liczby zamówień, niedostępności części czy wreszcie – przypadków koronawirusa w fabrykach, zakłady na kilka tygodni wstrzymywały produkcję.
Nie umiejąc przewidzieć, w jaki sposób rozwinie się sytuacja w przyszłości, złożyły za mało zamówień na wiele części i komponentów. W rezultacie fabryki półprzewodników na przykład przestawiły się na realizację zamówień dla producentów elektroniki domowej, na którą popyt również bardzo wyraźnie wzrósł w czasie pandemii.