Ludowy Bank Chin poinformował w piątek na swojej stronie internetowej, że obniży stopę rezerw obowiązkowych dla wszystkich banków o 25 punktów bazowych ze skutkiem od 25 kwietnia. Ma to uwolnić około 530 miliardów juanów (83,25 miliardów dolarów) dodatkowej płynności, która zdaniem banku centralnego przyda się w walce ze spowolnieniem gospodarczym.
Chiny obniżają rezerwy, walczą ze spowolnieniem. Port w Szanghaju zapchany
Na łamach money.pl od dłuższego czasu piszemy, że chińska wierchuszka może mieć coraz większe problemy z osiągnięciem tegorocznego celu wzrostu PKB na poziomie 5,5 proc. Kłopotem jest oczywiście wojna w Ukrainie, pogarszający się sentyment globalny oraz kolejna fala koronawirusa, która dosłownie uziemiła miliony Chińczyków w domach.
"Musimy być bardzo wyczuleni na nieoczekiwane zmiany w sytuacji międzynarodowej i krajowej, a czynniki pogarszające sytuację gospodarczą się nasiliły" - cytowała premiera Chin Li Keqianga gazeta "South China Morning Post".
Analitycy podkreślają, że obecnie największym wyzwaniem jest polityka "zero COVID" w Chinach, która negatywnie wpłynęła na życie społeczno-gospodarcze w 87 największych miastach pod względem PKB, jak wynikało z badań firmy doradczej Gavekal. Zakłócenia widać przede wszystkim w pracy portu w Szanghaju, gdzie zalegają setki kontenerów pełnych mrożonej żywności i chemikaliów, bo kierowcy ciężarówek - ze względu na obowiązkowe testy na Covid-19 - nie mogą dostać się do doków, aby odebrać towar.
Zaległości w rozładunku kontenerów w portach przyczyniają się do wzrostu kolejek statków, co grozi jeszcze większymi opóźnieniami w nadchodzących miesiącach. Wystarczy spojrzeć na ten wykres - liczba statków czekających na rozładunek jest obecnie najwyższa w historii.
Chińczycy coraz bardziej wściekli na rząd
W związku z lockdownami rośnie również frustracja Chińczyków, którzy mają nawet problem z dostawami jedzenia. Jak pisze "The Wall Street Journal", "gniew z powodu COVID-u w Szanghaju, największym i najbogatszym mieście Państwa Środka, narasta".
"Straciłem zaufanie do tego rządu" - mówi gazecie Pan Chen, jeden z rozmówców, który chce zachować anonimowość, bo boi się represji ze strony komunistycznych władz.
"Pan Chen, który przez ponad miesiąc był zamknięty w domu, powiedział, że nie był w stanie wyżywić swojej czteroosobowej rodziny rządowymi racjami warzyw i mleka. Powiedział, że chociaż udało mu się zamówić artykuły spożywcze przez Internet, to w miarę przeciągania się blokady, gwałtownie rosnących cen i ograniczonych zapasów chleba, jego oszczędności mogą stopnieć do zera" - pisze "WSJ".
Wściekłość jest tym większa, że władza nie zapowiadała zamknięcia całego miasta. Gazeta przekonuje, że nagle 27 marca miliony osób dowiedziały się, że zostają całkowicie odizolowane, jak w areszcie domowym.
"Ta początkowa blokada miała trwać cztery dni dla wschodniej części miasta, a następnie cztery dni dla zachodniej. Ponieważ liczba przypadków wciąż rośnie i bije kolejne rekordy, władze stwierdziły, że lockdown zostanie przedłużony na czas nieokreślony" - czytamy.